sobota, 29 lipca 2017

[116] Sandra Nowaczyk - "Friendzone"



~Witajcie kochani!

Kto z Was wierzy w przyjaźń damsko - męską? :)
Zarówno tych którzy wierzą, jak i tych, którzy nie wierzą - zapraszam na recenzję :)






Autor: Sandra Nowaczyk
Tytuł: "Friendzone"
Ilość stron: 408
Wydawnictwo: Feeria Young
Data premiery: 5 lipca 2017









Czy pisanie książek jest przeznaczone tylko dla dorosłych? Zdecydowanie nie. Wystarczy tylko spojrzeć na bogatą ofertę wydawniczą i zauważyć, że „pisarzem” może być praktycznie każdy, nawet nastolatek. Początkiem lipca bieżącego roku, miała premierę debiutancka książka „Friendzone”, siedemnastoletniej Sandry Nowaczyk. Książka zyskała swoje grono zwolenników, jak i przeciwników. Jednym skradła serce, a innych zirytowała, pozostawiając jedynie uczucie zniesmaczenia. Do której grupy po lekturze „Friendzone” ja trafiłam? Ani do jednej, ani do drugiej – balansuję gdzieś pomiędzy nimi…



Tatum i Griffin przyjaźnili się prawie od kołyski. Byli dla siebie jak brat i siostra. Tak zawsze było i tak już miało pozostać.

Jeden taniec na balu maskowym zmienił wszystko.
Teraz oboje są pełni sprzecznych emocji. Czy będą chcieli za wszelką cenę pozostać przyjaciółmi? Przecież to ona zawsze miała być najważniejsza. Kiedyś sobie to obiecali. I do tego oboje mają partnerów. A co, jeśli tylko jedno z nich będzie chciało… no właśnie, czego?
Gdy do głosu dochodzą uczucia, czasami wszystko zdaje się rozpadać… i kiedy nie masz na kim się oprzeć, czujesz, że spadasz i że już nigdy się nie podniesiesz.




Friendzone to powszechne określenie sytuacji, w której dwie osoby darzą się przyjaźnią, ale jednej z nich przestaje już ona wystarczać. To temat dość oklepany i często wykorzystywany w powieściach New Adult. To niezwykle trudne zadanie, by idąc według oklepanego schematu, jednocześnie nadać swej powieści trochę wyjątkowości i oryginalności. Niestety, Sandra Nowaczyk w swej debiutanckiej powieści nie dostarczyła mi niczego nowego. Takich pozycji jest mnóstwo. Owszem, historia nie była zła, ale zapewne za jakiś czas, całkowicie wypadnie z mojej pamięci.



Podczas lektury tej pozycji spotkałam się z kilkoma „zgrzytami”, które spowodowały zaniżenie mojej ostatecznej oceny. Był jednak jeden fragment, który całkowicie był sprzeczny z pozostałą częścią książki i którego do chwili obecnej nie potrafię zrozumieć. Autorka przedstawia nam dwójkę bohaterów – przyjaciół, którzy znają się od lat. Są praktycznie jak rodzeństwo. Wszystko toczy się codziennym, zwykłym rytmem do momentu kulminacyjnego, a mianowicie - balu maskowego. I w tym momencie wszystko się ze sobą sprzecza.  Bo jak wytłumaczyć fakt, że ludzie znający się od lat, nie rozpoznają siebie nawzajem, gdyż mają na twarzach maski? Ale to jeszcze nic, autorka brnie w to dalej.  Bohaterowie zakochują się w sobie do szaleństwa, aż do momentu zdjęcia masek. I w tym momencie mamy największą dramę tej historii. Ale czy tylko mnie zastanawia fakt, jak to możliwe, że tych dwoje zna się już od tylu lat, są praktycznie nierozłączni, a jedna maska potrafiła aż tak przyćmić ich wzrok? Dla mnie było to niedorzeczne. I w taki to sposób w najważniejszym momencie całej fabuły autorka niestety poległa.



Całej historii nie czytało się jednak źle. Styl pisania autorki jest prosty i przyjemny w czytaniu, choć przeznaczony jest głównie dla młodzieży. Sama akcja rozwija się dość powoli. Sandra Nowaczyk skupiła się raczej na opisywaniu emocji, jakie towarzyszyły tej dwójce bohaterów.



Co do bohaterów – Tatum była irytująca, i jak dla mnie zbyt wszystko przeżywała. Momentami czułam się tak, jakbym oglądała brazylijski melodramat. Griffin z kolei pozostał dla mnie obojętny. Taka sytuacja zdarza się w sumie dość rzadko. Bohaterowie męscy raczej dość łatwo kradną me czytelnicze serce.



Podsumowując, „Friendzone” nie jest złym debiutem. Nie mniej jednak uważam, że przed autorką jeszcze trochę pracy. Nie polecam, ale też nie odradzam. Wybór należy do Was.





Moja ocena: 5/10





Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Internetowej Pan Tomasz.pl



Ktoś z Was już czytał? Co sądzicie?
Jak oceniacie ten debiut?




Girl from Stars



5 komentarzy:

  1. Chyba jednak sie nie skuszę ;) może poczekam na kolejne pozycje autorki jak już troszkę sie wyrobi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Może być tylko lepiej :D Sama też trochę piszę, ale chyba zbytnio bałabym się wydać książkę :/ Obserwuję ;*
    Zapraszam do mnie karolinaiwaniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze zastanawiał mnie ten "myk" z maskami - czy kawałek kolorowego papieru na twarzy aż tak odmienia wizerunek osoby, że znajomi nie są w stanie jej poznać? Jak to działa? :D
    A co do książki, to chyba wolę tradycyjne wątki miłosne. :D

    Obserwuję z przyjemnością!
    NaD okładkę ‹:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę książkę na półce i jestem jej całkiem ciekawa. Mam nadzieję, że mi się spodoba ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za tego typu literaturą. Swoją drogą - jeśli oni mieli te maski to nie rozmawiali ze sobą? Nie rozpoznali głosu osoby, z którą przyjaźnią się od wielu lat?

    Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
    M.
    martynapiorowieczne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń