sobota, 1 września 2018

[181] Natasha Preston - "Skrzywdzona"



~Witajcie kochani!

Wczoraj narzekałam na to, że w sierpniu nie przeczytałam zbyt wiele dobrych pozycji i chciałabym, aby to się zmieniło...
Moje modły chyba zostały wysłuchane :D

Zapraszam na recenzję!





Autor:Natasha Preston
Tytuł: "Skrzywdzona"
Ilość stron: 351
Wydawnictwo: Feeria Young
Data premiery: 18 lipca 2018








O twórczości Natashy Preston szczerze powiedziawszy nigdy nie słyszałam, ale po przeczytaniu „Skrzywdzonej”, jestem przekonana, że będę wypatrywać jej kolejnych książek. Opisana w niej historia całkowicie mnie pochłonęła i nie wypuściła ze swych objęć, dopóki nie ujrzałam ostatniej strony.



Scarlett Garner nie pamięta nic sprzed swoich czwartych urodzin. Gdy tylko próbuje wydobyć z pamięci jakieś wspomnienia, ból głowy staje się nie do zniesienia. Powoli więc godzi się z tym, że jakaś jej część przepadła na dobre.
Kiedy w jej szkole zjawia się nowy uczeń, który próbuje pomóc Scarlett w odzyskaniu wspomnień, dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci. Wydaje się, że wszystko zmierza w dobrą stronę, ale wówczas wypadek samochodowy powoduje pojawienie się przebłysków dawno zapomnianych wydarzeń. Czy na pewno jednak chciałaby je pamiętać? Dobrze, że w tym trudnym czasie może liczyć na Noaha, który oferuje jej takie wsparcie, o jakim marzyłaby każda z nas. Tylko że powody jego zaangażowania stają się coraz bardziej niejasne...




Sam opis książki nie zwala z nóg. Dość klasyczny jeśli chodzi o opisy książek dla młodzieży. On i ona. Zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wspólnie próbują rozwiązać problem, jaki dręczy główną bohaterkę. To zaś z kolei powoduje destrukcję całego jej świata – głęboko ukrywane tajemnice ujrzały światło dzienne… Brzmi dość schematycznie, prawda?
Co w takim razie urzekło mnie w tej historii?
Z pewnością tajemniczość i wbrew pozorom ciekawy pomysł a fabułę.




Początkowo towarzyszyło mi dość mocne uczucie dezorientacji, gdyż po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, odnosiłam wrażenie, że zrobiono mnie w tzw. konia. Byłam święcie przekonana, że mam do czynienia z jakąś fantastyką, mimo iż opis z tyłu książki wskazywał na to, że jest to thriller czy też kryminał. 
Nic jednak bardziej mylnego. 
Gdy pani Preston rozjaśniła nieco pewne kwestie, a ja dodałam dwa do dwóch, zrozumiałam z czym tak naprawdę do czynienia. I byłam tym obrotem sprawy całkowicie zachwycona.




Początkowo akcja rozgrywa się dość powoli. Pierwsze zauroczenia, licealna miłość i ogółem rozkwit uczuć między głównymi bohaterami. Potem jednak autorka zrzuca bombę i dostarcza czytelnikowi samych konkretów. Cieszy mnie to, że wątek romantyczny nie przyćmił tego wątku kryminalnego, który według mnie jest w stu procentach przemyślany i dopracowany w każdym szczególe. Autorka wszystko idealnie wyważyła. Nie było zbyt wiele tej cukrowej otoczki, która towarzyszy każdej licealnej miłości. W odpowiednich momentach pani Preston potrafiła zbudować napięcie, a gdy robiło się zbyt spokojnie, dodać element grozy, by czytelnik mógł poczuć strach towarzyszący bohaterom.



Z każdą kolejną stroną, zbliżając się do ostatecznego finału odnosiłam wrażenie, że ta historia jest naprawdę chora.(Mimo tego bardzo mi się spodobała). Być może dlatego początkowo uważałam, że trzymam w ręce fantastykę. Aż ciężko uwierzyć, że takie chore sytuacje mają miejsce w współczesnym świecie.
Zakończenie książki było jak najbardziej udane, choć chyba spodziewałam się większego dramatu. Nie jest to oczywiście żadna ujma dla książki, tylko moje osobiste „widzi mi się”.




Bohaterowie są dość przeciętni. Da się ich polubić, choć nie skradają serca na dłużej. Momentami denerwowała mnie głupota Scarlett (kocham to imię, really), ale nie ma co  więcej oczekiwać od szesnastolatki, prawda? Noah był sympatyczny ale nie sprawiał, że moje serducho biło nieco szybciej. Pomimo tego, że historia w głównej mierze opiera się na tych dwóch postaciach, to jednak uważam, że to ich rodzice są tutaj postaciami kluczowymi i (niestety) bardziej interesującymi.



Podsumowując, „Skrzywdzona” w pozytywny sposób mnie zaskoczyła. Była idealnie wyważonym połączeniem romansu, thrillera i powieści dla młodzieży. Podchodziłam do niej dość neutralnie, nie spodziewając się, że historia ta, aż tak mnie pochłonie. Spędziłam z nią wybornie dwa wieczory. Zapewniła mi dużą dawkę rozrywki i przerwała moją złą passę sięgania po przeciętne książki, z czego bardzo się cieszę. 
Pewien wątek w historii nie został rozwiązany do końca, więc kto wie? Może niedługo na rynku wydawniczym pojawi się jej kontynuacja?






Moja ocena: 8/10







Za możliwość przeczytania dziękuję serwisowi Alimero.com oraz Wydawnictwu Feeria Young.










Ktoś z Was czytał? Co o niej sądzicie?
Czytaliście inne książki tej autorki? :)





PRZYPOMINAM O KONKURSIE!!!

Na zgłoszenia czekamy do 2 września do godz. 23:59!









Girl from Stars



5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię połączenie kilku gatunków w jednej książce ,poza tym fabuła naprawdę mnie ciekawi, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko czytać. 😊
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi nieźle, to może być coś ciekawego, chociaż nie wydaje mi się, żeby było jakieś spektakularne- lubię wyrazistych bohaterów. Co do sierpnia to też nie trafiałam na super lektury, bardzo podobali mi się jedynie Przeklęci Święci i Werniks Williama Whartona, który jest małym arcydziełem c:
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce wcześniej, a myśle ze mogłaby mi się spodobać! Świetna recenzja, pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie się zapowiada :-)

    OdpowiedzUsuń