poniedziałek, 17 września 2018

[185] Audrey Carlan - "Ciało"



~Witajcie kochani!

Moje wakacje za chwilę się kończą, więc postanowiłam nadrobić zaległości w recenzjach :D
Na dziś przygotowałam dla Was recenzję kolejnej powieści od Audrey Carlan, autorki serii "Dziewczyna na miesiąc".
Zapraszam!




Autor: Audrey Carlan
Tytuł: "Ciało"
Seria: "Trylogia namiętności"
Ilość stron: 472
Wydawnictwo: Edipresse
Data premiery: 17 stycznia 2018









Przygodę z twórczością Audrey Carlan, rozpoczęłam od serii „Dziewczyna na miesiąc”. Choć pierwszy tom nie okazał się być zbyt owocujący, to jednak zaryzykowałam i sięgnęłam po kolejne. To była dobra decyzja, gdyż z każdym kolejnym tomem, autorka robiła duże postępy, dzięki czemu ostatni tom serii był rewelacyjny. 

Nie da się ukryć, że seria „Dziewczyna na miesiąc” skradła moje serce, dlatego też z ogromną chęcią sięgnęłam po kolejną serię spod jej pióra, pt. „Trylogia namiętności”.
Część pierwsza – „Ciało”, już za mną. Po jej lekturze, mam jednak dość mieszane uczucia.


Mężczyźni niszczą kobiety. Zwłaszcza tacy mężczyźni jak Chase Davis. Przystojny, inteligentny, bogaty i wpływowy. Byłam bez szans.

Nie chciałam go pragnąć. Nie chciałam go potrzebować. Nie chciałam się w nim zakochać. Nie przyjąłby odmowy, pozwoliłam więc, by mnie posiadł. Całkowicie i bez reszty. Arogancki, pewny siebie, władczy, wymagający… namiętny.
Kiedy wkroczył w moje życie, dopiero dochodziłam do siebie po tym, jak wyrwałam się z rąk swoich byłych mężczyzn. Przyjaciółki radziły mi, żebym zaryzykowała. Żebym pozwoliła komuś wejść w moje życie. Pozwoliłam właśnie jemu, a on otoczył mnie takim blaskiem, że poraziła mnie prawda…
Mężczyźni nie niszczą kobiet. Oni je pochłaniają pod każdym względem.


Na chwilę obecną mogę śmiało stwierdzić, że „Dziewczyna na miesiąc” podobała mi się dużo bardziej. Fabuła tej historii jest tak oklepana i schematyczna, że od razu do siebie człowieka zniechęca. Już od początku mniej więcej wiedziałam, jak cała historia się potoczy i jak ewentualnie mogłaby się zakończyć. Na nieszczęście autorki, wszystkie moje przypuszczenia się sprawdziły.

Historii tej niestety nie uratowali także bohaterowie.

Zupełnie nie potrafiłam wyczuć głównej bohaterki. Niby jej tragiczna przeszłość (taka sama jak w milionach tego typu książek) sprawia, że nie ufa mężczyznom, chce być niezależna i w ogóle, ale bywały takie momenty gdy Chase przybierał straszną (momentami przerażającą) i chorą postawę, a ona co na to? Oczywiście podniecała się jak nastolatka na widok Justina Biebera. W tym samym czasie, w mojej głowie była tylko jedna myśl: Kobieto zwiewaj od niego. 
Postać Chase’a też mnie nie przekonała. Najpierw myślałam, że jest to obrzydliwie bogaty, arogancki dupek. Potem był krótki moment, gdzie pomału zaczęłam się do niego przekonywać. Ale pod koniec miałam go serdecznie dość i uważałam go za apodyktycznego seksoholika.
Miałam nadzieję, że chociaż przyjaciółki Gillian uratują sytuację. Momentami przypominały mi cztery muszkieterki, walczące o swoją godność, prawa i kierujące się w życiu zasadą „jedna za wszystkie, wszystkie za jedną”.  Ale najwidoczniej autorka miała inną wizję niż ja, gdyż z nich także postanowiła zrobić niewyżytą seksualnie bandę. Co prawda ich sytuacja nie jest aż tak dramatyczna jak Chase’a i Gillian, no ale cóż…


To co mnie niebywale bawiło podczas czytania tej książki, to fakt, że odpowiedzią w niej na wszystko jest seks. Żal, smutek, trwoga, radość, szczęście czy miłość – wszystko w tej historii „świętuje się” seksem. 

Ten przezabawny aspekt książki prowadzi do kolejnego jej minusa, a mianowicie – zaniku jakiejkolwiek akcji. Przez te ciągłe sceny seksu, historia ta robi się strasznie monotonna i najzwyczajniej w świecie przynudza. Jedyny zwrot akcji, jakieś napięcie (nie seksualne) pojawia się dopiero w dwóch ostatnich rozdziałach. Nie mniej jednak to trochę za późno by uratować historię.

Zarówno końcówka historii jak i tajemnicza rodzina Chase’a trochę mnie zaintrygowały, dlatego też nie skreślam tej trylogii. Zapewne sięgnę w najbliższym czasie po pozostałe dwa tomy, by przekonać się czy Audrey Carlan będzie umiała ponownie pozytywnie mnie zaskoczyć, tak jak w przypadku „Dziewczyny na miesiąc”. 

Nie polecam, ale też nie odradzam. Nie czyta się tego źle, ale „Ciało” nie ma się z czym wybić na tle innych historii tego gatunku. Wpisuje się we wszelkie schematy erotyków.




Moja ocena: 6/10







Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Edipresse.








Czytaliście tą serię? Co o niej sądzicie? :)
Podoba się Wam twórczość tej autorki?






Girl from Stars

4 komentarze:

  1. Oklepana i schematyczna historia nie zachęca. Nie sądzę, żebym kiedyś sięgnęła po ten tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie kusi okładka, ale zapał studzienki Twoja opinia :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię, kiedy książki są schematyczne, wiec sobie odpuszczę. Pozdrawiam ciepło! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz slysze o tej ksiazce i nie czuje zaciekawienia. Probowac nie chce, nie sadze ze mi sie spodoba.
    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń