niedziela, 4 listopada 2018

[196] Jay McLean - "Więcej niż my"



~Witajcie kochani!

Ostatni dzień dłuższego weekendu już praktycznie za nami :)
Na dziś przygotowałam dla Was recenzję książki, która jednych chwytała za serce, a u niektórych wywołała nawet łzy...

Zapraszam!






Autor: Jay McLean
Tytuł: "Więcej niż my"
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 15 października 2018









Jak dotąd nie miałam okazji przeczytać żadnej historii autorstwa Jay McLean. Po „Więcej niż my” sięgnęłam głównie dzięki pozytywnym opiniom innych blogerów i czytelników. Większość stwierdzała, że ta historia łapie za serce, byli też tacy, co uronili nie jedną łzę, podczas jej lektury. 

Zachęcona tyloma pozytywnymi komentarzami, postanowiłam zmierzyć się z tą historią. Co z tego wynikło?


Szkolny bal miał być dla Mikayli niezapomniany. I taki był, jednak z zupełnie innych powodów, niż chciała. W jedną noc dziewczyna straciła wszystkich, których kochała. Świadkiem tragedii był Jake. To właśnie w nim Mikayla odnajduje wsparcie.

Serce, które zostało złamane i szansa, żeby je poskładać na nowo
Kiedy Mikayla żegnała się z rodzicami przed wymarzonym balem na zakończenie liceum, nie przypuszczała, że ten wieczór zrujnuje jej życie.
Bajkowa noc zmieniła się w prawdziwy koszmar. Dziewczyna utraciła wszystkich, których kochała. W zaledwie kilka godzin jej cały świat się zawalił.
Świadkiem jej nieszczęścia był nowo poznany chłopak, Jake. To właśnie on i jego rodzina okazali jej wsparcie, którego tak potrzebowała.
Czy w pustym sercu Mikayli znajdzie się miejsce na miłość? Czy w jej sercu jest miejsce na WIĘCEJ?


Mam mieszane uczucia wobec tej książki. Niby nie było to złe, ale z nóg to mnie nie zwaliło. Czegoś ewidentnie mi zabrakło, choć ciężko określić czego dokładnie. Nie do końca rozumiem nad czym płakali niektórzy czytelnicy. Przez całe trzysta stron, nie znalazłam nawet jednego akapitu, który wywołałby u mnie jakieś szybsze bicie serca, łzy w oczach czy nawet jakąś złość, niedowierzanie czy smutek. Według mnie ta książka w ogóle nie była emocjonalna. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim oczekiwałam.

Już od początku byłam zdania, że autorka zbyt wyżywa się na głównej bohaterce, zsyłając na nią wszystkie możliwe katastrofy.  W  „Więcej niż my” dramat goni dramat. Po jakimś czasie robi się to naprawdę męczące, bo jaki normalny człowiek byłby w stanie tyle znieść? No ale jak widać, pani McLean jest wyznawczynią hasła „miłość zwycięży wszystko”.

Jeśli chodzi o sam wątek romantyczny, to odnoszę wrażenie, że przyćmił on to, co w tej historii powinno być najważniejsze, czyli: żałoba po stracie bliskich, emocje temu towarzyszące itp. W mojej ocenie, Mikayla dość szybko otrząsnęła się z żałoby, na rzecz zakochania się w Jake’u.  Być może nie taki był zamysł autorki, ale niestety tak to w moim odczuciu wyglądało. Samo uczucie, jakie pojawiło się między tą dwójką było jak grom z nieba – nagłe i niespodziewane. A co za tym idzie? Mało realne.

Momentami zachowanie Mikayli mocno działało mi na nerwy.  Kompletnie nie rozumiałam jej toku myślenia. Ślepy prawdopodobnie szybciej by zauważył, że między nią a chłopakiem iskrzy, jednak ona cały czas, uparcie mówiła NIE.  

Obmacywanie z nim? Spoko. Stawianie mu warunków na temat innych dziewczyn? Oczywiście. Jasne określenie kim dla siebie są, co do siebie czują? Nie, bo… bo… No właśnie! Bo co?  
Ciśnienie za każdym razem mi skakało, gdy czytałam te jej wewnętrzne rozterki. 
Z kolei Jake to typowy przedstawiciel męskiego bohatera, jakiego uwielbiają tworzyć kobiety. Jednym słowem: ideał. To jednak znowu utwierdzało mnie w przekonaniu, że ta historia jest zbyt bajkowa.


Główni bohaterowie jak widać nie skradli mojego serca, ale za to przyjaciele Jake’a byli świetni. Mieszanka całkowicie innych charakterów, które wzajemnie się uzupełniają. Paczka niezwykle wiernych i oddanych przyjaciół, którzy rękę by oddali za drugiego. Najbardziej pokochałam Lucy, która nie dość, że była książkoholikiem, to dodatkowo potrafiła być przezabawna gdy się opiła. Istny huragan. Fragmenty w których występowała, dostarczyły mi o wiele więcej rozrywki i przyjemności niż lektura całej tej książki.

Podsumowując, „Więcej niż my” było dla mnie dość dużym rozczarowaniem. Owszem, nie czytało się tego źle, ale to jednak zbyt mało. Historia zawarta w książce momentami była na swój sposób urocza, ale jak dla mnie zbyt przerysowana, bajkowa.





Moja ocena: 5/10








Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.









Ktoś z Was czytał? Jak ją oceniacie? :)
A może macie ją w planach?






Girl from Stars

5 komentarzy:

  1. Chciałam przeczytać, ale teraz już mam wątpliwości.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę...zawsze boję się takich książek, które wywołują u mnie emocje. Ciężko mi się potem pozbierać, chociaż szczerze mam ochotę spróbować :)
    www.roszakmagda.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś kiedyś przeczytałam że w 75% przypadków gdzie ginie rodzina głównej bohaterki jest to element wprowadzony po to żeby nie trzeba było głowić nad rodzicami, rodzeństwem < nie wiem czy się z tym zgadzam w sumie tak mi się jakoś przypomniało jak przeczytałam fragment o tym, że główna bohaterka straciła wszystkich najbliższych. Książka raczej w nie moich klimatach, znacznie lepiej czuję się w fantastyce (chociaż romansem też nie pogardzę, ale musi być kurcze dobry) po tę książkę raczej nie sięgnę, bo wydaje mi się, że moje odczucia byłyby podobne do Twoich.
    Niemniej bardzo dobra i szczera recenzja! :)
    Pozdrawiam cieplutko <3
    miedzyplanetarne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, byłam jej bardzo ciekawa, ale ostudziłaś mój zapał i w sumie może dobrze, bo i tak mam mnóstwo zaległości. Pewnie w przyszłości sięgnę po nią, by sama się przekonać i wyrobić sobie opinię, ale to już nie jest mój priorytet :)

    sunreads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń