niedziela, 12 listopada 2017

[128] Gena Showalter - "Lifeblood. Krew życia"



~Witajcie kochani!

Miała być poprawa. Miało być więcej postów ... No właśnie ... Miało być XD A wyszło tak jak zawsze :D
Ciężki żywot maturzysty XD

I z tym pozytywnym akcentem zapraszam Was na pierwszą listopadową recenzję :D






Autor: Gena Showalter
Tytuł: "Lifeblood. Krew życia"
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Harper Collins
Data premiery: 6 września 2017









Po rewelacyjnej pierwszej części, nadszedł czas na kontynuację (z którymi to różnie bywa). Nowy świat wykreowany przez Genę Showalter zaintrygował mnie do tego stopnia, że musiałam sięgnąć po kolejny tom. Co prawda, miałam pewne obawy, czy autorka zachwyci mnie po raz drugi, nie mniej jednak muszę przyznać, że „Lifeblood. Krew życia” jest bardzo dobrą kontynuacją.



Tenley żyje w świecie, w którym trzeba zdecydować, czy po śmierci przyłączyć się do stronnictwa Trojki, czy do Miriady. Wybiera Trojkę i od razu wyrusza na pierwszą misję. Tym trudniejszą, że właśnie trwa wojna, na której nie bierze się jeńców. Każde ze stronnictw chce niepodzielnie panować nad światem, nie ma mowy o kompromisie. Obdarzona niezwykłymi umiejętnościami Tenley jest cennym nabytkiem dla Trojki, ale śmiertelnym zagrożeniem dla Miriady. Gdy wydaje się, że jej misja zakończy się powodzeniem, Tenley staje przed najtrudniejszym wyborem – jeżeli wykona zadanie, zniszczy człowieka, który może dać jej szczęście.



Po raz kolejny autorka przedstawia nam ciekawą fabułę, której akcja toczy się w dość mozolnym tempie. Pomimo tego, że pani Showalter potrafiła mnie momentami zaskoczyć, to jednak to wszystko działo się zbyt wolno jak dla mnie.



Autorka utrzymała w drugiej części ten niesamowity klimat, jaki wyczuwalny był w poprzedniej części. Wojna to wojna. Brak tu jakiejkolwiek wyidealizowanej i przerysowanej wizji konfliktu. Gena Showalter po raz kolejny szokuje, ale jednocześnie zachwyca mnie brutalnością. Pomimo tego, że pojawia się w tej części wątek romantyczny, to jednak autorka nie wpycha go na pierwszy plan. Wręcz przeciwnie – traktuje go jako zwykły dodatek.



Główna bohaterka jak to często bywa, przechodzi wewnętrzną przemianę. Staje się bardziej dojrzała w swym zachowaniu, przez co nie irytowała mnie w aż tak dużym stopniu, co w poprzedniej części. Brakowało mi w tym tomie trochę Archera, choć Killian  był jak dla mnie całkiem niezłym pocieszeniem. Autorka wprowadza do fabuły nowych, ciekawych bohaterów, ale też … żegna się z niektórymi.



Znowu biję pokłony przed grafikiem, który zrealizował tą okładkę, która zachwyca (przynajmniej mnie).



Pomimo dużej niepewności, z ulgą mogę stwierdzić, że „Lifeblood” jest naprawdę świetną kontynuacją. Ma nieco bardziej dynamiczną akcję, choć wciąż zbyt wolną. Ale kto wie? Może w trzeciej autorka mnie jeszcze zaskoczy?




Tym wszystkim, którym spodobało się „Firstlife” mogę ze spokojnym sumieniem polecić kolejny tom. A jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z tą serią, to nie zwlekajcie ani chwili! Naprawdę warto!







Moja ocena: 8/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.







Ktoś z Was już czytał?
Co sądzicie o tej serii? :)






Girl from Stars

2 komentarze:

  1. Krótko, zwięźle i na temat! :D Podoba mi się twój styl pisania, a co do książki, to chyba za niedługo zagości na jednej z moich półek!

    Pozdrawiam i zapraszam na mojego świeżego bloga:

    dziwnaiksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń