~Witajcie kochani!
Miała być poprawa. Miało być więcej postów ... No właśnie ... Miało być XD A wyszło tak jak zawsze :D
Ciężki żywot maturzysty XD
I z tym pozytywnym akcentem zapraszam Was na pierwszą listopadową recenzję :D
Autor: Gena Showalter
Tytuł: "Lifeblood. Krew życia"
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Harper Collins
Data premiery: 6 września 2017
Po rewelacyjnej pierwszej części, nadszedł czas na
kontynuację (z którymi to różnie bywa). Nowy świat wykreowany przez Genę
Showalter zaintrygował mnie do tego stopnia, że musiałam sięgnąć po kolejny
tom. Co prawda, miałam pewne obawy, czy autorka zachwyci mnie po raz drugi, nie
mniej jednak muszę przyznać, że „Lifeblood. Krew życia” jest bardzo dobrą
kontynuacją.
Tenley żyje w świecie, w którym trzeba zdecydować, czy po
śmierci przyłączyć się do stronnictwa Trojki, czy do Miriady. Wybiera Trojkę i
od razu wyrusza na pierwszą misję. Tym trudniejszą, że właśnie trwa wojna, na
której nie bierze się jeńców. Każde ze stronnictw chce niepodzielnie panować
nad światem, nie ma mowy o kompromisie. Obdarzona niezwykłymi umiejętnościami
Tenley jest cennym nabytkiem dla Trojki, ale śmiertelnym zagrożeniem dla
Miriady. Gdy wydaje się, że jej misja zakończy się powodzeniem, Tenley staje
przed najtrudniejszym wyborem – jeżeli wykona zadanie, zniszczy człowieka,
który może dać jej szczęście.
Po raz kolejny autorka przedstawia nam ciekawą fabułę,
której akcja toczy się w dość mozolnym tempie. Pomimo tego, że pani Showalter
potrafiła mnie momentami zaskoczyć, to jednak to wszystko działo się zbyt wolno
jak dla mnie.
Autorka utrzymała w drugiej części ten niesamowity klimat,
jaki wyczuwalny był w poprzedniej części. Wojna to wojna. Brak tu jakiejkolwiek
wyidealizowanej i przerysowanej wizji konfliktu. Gena Showalter po raz kolejny
szokuje, ale jednocześnie zachwyca mnie brutalnością. Pomimo tego, że pojawia
się w tej części wątek romantyczny, to jednak autorka nie wpycha go na pierwszy
plan. Wręcz przeciwnie – traktuje go jako zwykły dodatek.
Główna bohaterka jak to często bywa, przechodzi wewnętrzną
przemianę. Staje się bardziej dojrzała w swym zachowaniu, przez co nie
irytowała mnie w aż tak dużym stopniu, co w poprzedniej części. Brakowało mi w
tym tomie trochę Archera, choć Killian
był jak dla mnie całkiem niezłym pocieszeniem. Autorka wprowadza do
fabuły nowych, ciekawych bohaterów, ale też … żegna się z niektórymi.
Znowu biję pokłony przed grafikiem, który zrealizował tą
okładkę, która zachwyca (przynajmniej mnie).
Pomimo dużej niepewności, z ulgą mogę stwierdzić, że
„Lifeblood” jest naprawdę świetną kontynuacją. Ma nieco bardziej dynamiczną
akcję, choć wciąż zbyt wolną. Ale kto wie? Może w trzeciej autorka mnie jeszcze
zaskoczy?
Tym wszystkim, którym spodobało się „Firstlife” mogę ze spokojnym sumieniem polecić kolejny tom. A jeśli
jeszcze nie mieliście do czynienia z tą serią, to nie zwlekajcie ani chwili! Naprawdę
warto!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.
Ktoś z Was już czytał?
Co sądzicie o tej serii? :)
Girl from Stars
Krótko, zwięźle i na temat! :D Podoba mi się twój styl pisania, a co do książki, to chyba za niedługo zagości na jednej z moich półek!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego świeżego bloga:
dziwnaiksiazki.blogspot.com
Bardzo przekonywująca recenzja:)
OdpowiedzUsuń