~Witajcie kochani!
W końcu mamy upragniony piątek :)
Po ciężkim tygodniu w końcu nadszedł czas na chwilę przerwy - oczywiście z dobrą książką :D
A jeśli nie macie pomysłu po jaką pozycję sięgnąć, to proponuję Wam książkę, o której Wam nieco dzisiaj opowiem :D
Zapraszam na recenzję!
Autor: Katy Evans
Tytuł: "Ladies Man"
Ilość stron: 370
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 5 października 2017
Twórczość Katy Evans, a zwłaszcza jej seria „Manwhore” nie
jest mi obca. Mimo iż cała ta seria nie była niczym fenomenalnym i do wybitnych
pozycji nie należała, to jednak wspominam ją bardzo pozytywnie. Dlatego też, z
chęcią sięgnęłam po kolejną część serii – tym razem o najlepszym przyjacielu
Saint’a – Tahoe.
To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
To mężczyzna, który złamie ci serce.
Tahoe Roth to najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek
o twarzy anioła i duszy diabła. Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje
przyspieszone bicie serca, seks traktuje jak lekarstwo na wszystko.
Gina jest piękną dziewczyną, która w obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś
ją odrzucił, a ona odrzuciła jego. Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że
tych dwóch części nie można już ze sobą połączyć.
Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie bez opamiętania,
pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie, że jedyny facet,
którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.
Czas spędzony na lekturze „Ladies Man” uważam za jak
najbardziej udany. Pomimo tego, że
takich historii jest mnóstwo, a samo zakończenie nie stanowiło dla mnie
jakiegoś wielkiego zaskoczenia, to jednak czytało mi się tą pozycję naprawdę
dobrze. Być może jest to zasługa lekkiego stylu pisania Katy Evans, dzięki
któremu tą pozycję „pochłania” się w naprawdę krótkim czasie.
Autorka wykreowała ciekawych bohaterów, których obdarzyłam
dużą sympatią. W jakimś małym stopniu potrafiłam utożsamić się z Giną, której niepewność
siebie i niska samoocena tak bardzo utrudniała życie. Z kolei Tahoe jest
ucieleśnieniem faceta idealnego – dobrze zbudowany, zabawny troskliwy i niezwykle seksowny. Autorka stworzyła
niezwykłą więź między tą dwójką bohaterów. Może też dlatego ta historia aż tak
bardzo mi się spodobała. Zamiast licznych scen seksu, autorka postawiła na
budowę więzi, która nie opiera się tylko na tej „fizycznej części” miłości. Nie
znaczy to jednak, że książce brakuje nieco pikanterii. Wręcz przeciwnie –
autorka zasypuje nas ogromną dawką sarkastycznych „potyczek słownych”, pełnych
seksualnych podtekstów. Reasumując – świetnie się bawiłam, podczas czytania tej
pozycji.
Fabuła książki jest ciekawa, choć według mnie mało
dopracowana. Autorka tylko na kilku stronach odsłoniła wszystkie karty Tahoe,
ukazując w pełni jego przeszłość. Trochę szkoda, można było przecież to trochę
bardziej pociągnąć. Pozostała część książki to wewnętrzne rozterki Giny. Mimo
to, są one napisane ciekawie, „lekkim piórem”, dzięki czemu lektura tej pozycji
nie jest uciążliwa.
Odrobinę zawiodłam się na zakończeniu. Z całkiem ładnej i
ciekawej historii miłosnej, autorka zrobiła przewidywalny erotyk z banalnym
finałem. Przyznam szczerze, że spodziewałam się jednak czegoś więcej.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o moim zachwycie nad
okładką. Pomińmy sam fakt, że mężczyzna z okładki jest nieziemsko przystojny a
jego spojrzenie niezwykle hipnotyzujące. Nie wspomnę już o głębokim i
zachwycającym błękicie jego tęczówek … Stop! To nie o nim miało być.
To, co bardzo mi się w tej okładce spodobało, to fakt, iż wydawnictwo nie
poszło w schematy i nie dało na okładkę kolejnej ckliwej pary w dwuznacznym momencie.
Poza tym, warto zauważyć, że sama postawa modela z okładki nie jest bezcelowa.
Ma ono ukryte dno. A jakie? Sprawdźcie sami, sięgając po „Ladies Man”! Polecam!
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Ktoś z Was czytał? :)
Jeśli tak, to pytanie za tysiąc punktów:
Kogo wolicie: Saint'a czy Tahoe? :D
Girl from Stars
Faktycznie, samo zdjęcie z okładki chwyta za oko ;) Chociaż jednak wole, gdy na okładkach są grafiki: mają w sobie taki niepowtarzalny klimat.
OdpowiedzUsuńNiezły przystojniaczek na tej okładce.*u* O jaaa chętnie bym go przygarneła.. Książke też żeby nie było.xD Zapowiada sie fajnie wiec dlaczemu nie?:))
OdpowiedzUsuńBuziaczki i zapraszam do nas.<33
https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/
Bardzo ciekawa recenzja. Książkę mam w planach.:)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam i przekonam się, czy be dzie mi odpowiadac.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa tej książki :) Niedawno wygrałam ją w konkursie, więc już niedługo biorę się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli