~Witajcie kochani!
Z racji tego, że dziś mamy Halloween (którego ja osobiście nie obchodzę) przygotowałam dla Was recenzję pewnego kryminału ...
Zapraszam! :)
Autor: Karin Slaughter
Tytuł: "Miasto glin"
Ilość stron: 512
Wydawnictwo: MUZA
Data premiery: 14 września 2016
„Miasto glin” jest pierwszą jak dotąd pozycją napisaną przez tę autorkę, którą miałam okazję przeczytać. Słyszałam o jej innych powieściach: „Fatum”, „Ofiara” czy „Niewidzialny”, lecz nigdy nie byłam nimi aż tak zaintrygowana by sięgnąć po którąś z nich…
Atlanta 1974. Kate Murphy jest świeżo upieczoną policjantką.
W zdominowanym przez kult macho Wydziale Policji miasta Atlanta nikt nie ma
litości dla nowicjuszy. Poza tym to najgorszy dzień na rozpoczęcie służby – nad
ranem został zastrzelony jeden z najbardziej lubianych funkcjonariuszy. To
kolejna ofiara grasującego w mieście Strzelca. Koledzy z wydziału pałają żądzą
zemsty, a miasto, w którym napięcia na tle rasowym sięgają zenitu, znajduje się
na krawędzi wojny. Schwytaniem Strzelca powinni zająć się prawdziwi gliniarze.
Odsunięte od sprawy Kate Murphy i jej partnerka Maggie Lawson podejmują własne śledztwo.
Tymczasem zabójca czyha na następną ofiarę …
Pierwszą moją myślą po przeczytaniu książki, było
stwierdzenie, że faceci to wredne i szowinistyczne dupki, a ja od dziś będę „zatwardziałą”
feministką. Zrozumiecie, gdy przeczytacie. Autorce należy się duży plus za
niezwykle obrazowo przedstawioną Atlantę w połowie lat 70-tych ubiegłego wieku.
Styl pisania autorki jest prosty i przyjemny w czytaniu.
Fabuła jest ciekawa i wciągająca, nie mniej jednak uważam, że powieść ta byłaby
dużo ciekawsza gdyby była krótsza – nad niektórymi wątkami autorka zdecydowanie
zbyt długo się rozwodziła. W książce tej zabrakło mi także odrobiny dramaturgii,
terroru i krwi. Nie było w niej nic drastycznego, co sprawiłoby, że ta książka
zostałaby w mej pamięci na dłużej.
„Miasto glin” zawiera w sobie cechy dobrego kryminału:
przemyślana fabuła, niespodziewane zwroty akcji, tajemnice, morderstwa.
Niestety zabrakło mi tego CZEGOŚ. Kryminał ten był po prostu dobry, nic poza
tym.
Zapewne sięgnę po inne książki tej autorki, ale zapewne
tylko po to, by sprawdzić, czy po ich przeczytaniu również będę czuła taki
niedosyt jak po „Mieście glin”.
Jeśli chodzi o bohaterów, oni również nie należą do mocnych
stron tej powieści. Większość z nich jest na swój sposób dość przewidywalna.
Bywały takie postacie, do których pałałam wręcz czystą nienawiścią, np. Terry
Lawson. Autorka nie wykreowała żadnej postaci, którą mogłabym polubić. Bywały
takie momenty, gdy żarty i poczucie humoru Gail doprowadzały mnie do śmiechu,
nie mniej jednak postać tej kobiety nie przypadła do mojego gustu.
Podsumowując, „Miasto glin” okazało się być dla mnie
rozczarowaniem, nie mniej jednak książka sama w sobie nie jest zła. Jeśli macie
ochotę na krwawą jatkę i sprawę kryminalną „tykającą jak bomba” zalecam sięgnięcie po jakąś inną pozycję.
Moja ocena: 6/10
Kto z Was czytał "Miasto glin" lub inną powieść tej autorki?
Polecacie czy odradzacie?
Co aktualnie czytacie?
Girl from Stars
Czy jest napisana w trzeciej osobie?
OdpowiedzUsuńWystępuje tu narracja pierwszosobowa, ale ze strony kilku osób: Kate, Maggie i mordercy (który oczywiście nie jest ujawniony :P ).
UsuńNie znam tej autorki, kryminały jakoś do mnie nie przemawiają, chociaż nie powiem na jakiś dobry to mam ochotę. Chyba sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i na pewno przeczytam a może mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJa podziękuję :)
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/