czwartek, 28 grudnia 2017

[135] L . A. Casey - "Bronagh"



~Witajcie kochani!

Wczoraj było kilka słów o "Dominicu", a więc dzisiaj czas na jego wybrankę serca - "Bronagh" :D

Zapraszam na recenzję! :)





Autor: L. A. Casey
Tytuł: "Bronagh"
Cykl: "Bracia Slater"
Ilość stron: 163
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 22 września 2017









Po przeczytaniu i zrecenzowaniu I części serii „Bracia Slater”, pt. „Dominic”, postanowiłam od razu kontynuować lekturę tej serii, dlatego też sięgnęłam po dopełnienie I tomu – „Bronagh”. Z racji tego, że książka liczy sobie niewiele ponad sto stron, przeczytałam ją w ciągu jednego wieczoru. Po zakończonej lekturze muszę jednak przyznać, że jestem trochę rozczarowana.



Bronagh Murphy w ciągu ostatnich lat przeszła wiele, zatem kiedy zbliżają się jej dwudzieste pierwsze urodziny, jedyne, o czym marzy, to relaks z rodziną. Na spokojnie.

Jej chłopak, Dominic Slater, nie zna pojęcia „na spokojnie”. Mówiąc szczerze, nigdy nie znał i nie zamierza poznać. Adrenalina to jego narkotyk. Wymyśla doskonały plan – jednocześnie romantyczny i ekscytujący. Jednak jego wersja słowa „ekscytujący” bardzo różni się od tej znanej przez Bronagh. Wkrótce się dowie, jak bardzo.
Kiedy sprawy przyjmą niekorzystny obrót, a Dominic znowu będzie walczyć o swoją dziewczynę, Bronagh stanie w obliczu bardzo trudnej decyzji. Trwać u boku swojego gorącego faceta albo odejść i nigdy nie oglądać się za siebie.

Bronagh zatrzymuje to, co kocha.



Odnoszę wrażenie, że ta część była zupełnie niepotrzebna. W jakimś minimalnym stopniu obniżyła moją wysoką ocenę dla tej serii, jaką miałam po przeczytaniu I części. Problem, przed jaką staną główni bohaterowie, jest dla mnie kompletnie nie trafiony i wręcz „wyssany z palca”. Nie mam pojęcia skąd autorka wpadła na taki pomysł, ale mnie niestety nie przekonała. Może gdyby fabuła byłaby bardziej rozwinięta, a historia ta liczyła sobie trochę więcej stron, to może i byłabym skłonna uwierzyć w tą wizję autorki. Na chwilę obecną mówię jednak stanowcze NIE.



Cała fabuła historii rozgrywa się w ciągu jednego dnia, a mianowicie – w dniu dwudziestych pierwszych urodzin Bronagh. W tej części poznajemy tą romantyczną stronę Dominica i płaczliwość Bronagh. Pomimo tego, że bohaterowie są trzy lata starsi, to jednak ich charakterystyczne zachowanie nie uległo zbyt dużej zmianie. I tu właśnie pojawił się największy problem, jaki wpłynął na moją ostateczną opinię na temat tej książki. Nie spojlerując, chodzi w głównej mierze o to, że autorka w tej części stwierdziła, że to, co charakterystyczne i wyjątkowe w ich charakterach jest złe. Zupełnie się z tym nie zgadzam i nie potrafię zrozumieć, dlaczego L. A. Casey postanowiła z oryginalności zrobić wadę.



Cała historia nie jest jednak zła. Całość czyta się bardzo szybko i przyjemnie, dzięki lekkiemu stylowi pisania autorki. Podobał mi się proces rozwoju emocjonalnego Dominica. Autorka ukazała go zupełnie z innej perspektywy. Szkoda tylko, że postąpiła tak, a nie inaczej z Bronagh.



Tak jak już wspominałam, uważam, że „Bronagh” jest zbędnym dodatkiem, który w jakimś stopniu zepsuł moją idealną wizję tej pary. Nie oznacza to jednak, że rezygnuję z kontynuowania lektury tej serii. „Dominica” szczerze Wam polecam, ale „Bronagh” bierzecie na własną odpowiedzialność.






Moja ocena: 6/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.







Ktoś z Was czytał? Jak oceniacie? :)
Też uważacie, że to zbędny dodatek? :D






Girl from Stars

2 komentarze:

  1. Mam w planach tę serię, jestem ciekawa czy mi się spodoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tO zupełnie nie moje klimaty, więc sobie odpuszcze. :d

    OdpowiedzUsuń