~Witajcie kochani!
Wczoraj było kilka słów o "Dominicu", a więc dzisiaj czas na jego wybrankę serca - "Bronagh" :D
Zapraszam na recenzję! :)
Autor: L. A. Casey
Tytuł: "Bronagh"
Cykl: "Bracia Slater"
Ilość stron: 163
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 22 września 2017
Po przeczytaniu i zrecenzowaniu I części serii „Bracia
Slater”, pt. „Dominic”, postanowiłam od razu kontynuować lekturę tej serii,
dlatego też sięgnęłam po dopełnienie I tomu – „Bronagh”. Z racji tego, że
książka liczy sobie niewiele ponad sto stron, przeczytałam ją w ciągu jednego
wieczoru. Po zakończonej lekturze muszę jednak przyznać, że jestem trochę
rozczarowana.
Bronagh Murphy w ciągu ostatnich lat przeszła wiele, zatem
kiedy zbliżają się jej dwudzieste pierwsze urodziny, jedyne, o czym marzy, to
relaks z rodziną. Na spokojnie.
Jej chłopak, Dominic Slater, nie zna pojęcia „na spokojnie”. Mówiąc szczerze,
nigdy nie znał i nie zamierza poznać. Adrenalina to jego narkotyk. Wymyśla
doskonały plan – jednocześnie romantyczny i ekscytujący. Jednak jego wersja
słowa „ekscytujący” bardzo różni się od tej znanej przez Bronagh. Wkrótce się
dowie, jak bardzo.
Kiedy sprawy przyjmą niekorzystny obrót, a Dominic znowu będzie walczyć o swoją
dziewczynę, Bronagh stanie w obliczu bardzo trudnej decyzji. Trwać u boku
swojego gorącego faceta albo odejść i nigdy nie oglądać się za siebie.
Bronagh zatrzymuje to, co kocha.
Odnoszę wrażenie, że ta część była zupełnie niepotrzebna. W
jakimś minimalnym stopniu obniżyła moją wysoką ocenę dla tej serii, jaką miałam
po przeczytaniu I części. Problem, przed jaką staną główni bohaterowie, jest
dla mnie kompletnie nie trafiony i wręcz „wyssany z palca”. Nie mam pojęcia
skąd autorka wpadła na taki pomysł, ale mnie niestety nie przekonała. Może
gdyby fabuła byłaby bardziej rozwinięta, a historia ta liczyła sobie trochę
więcej stron, to może i byłabym skłonna uwierzyć w tą wizję autorki. Na chwilę
obecną mówię jednak stanowcze NIE.
Cała fabuła historii rozgrywa się w ciągu jednego dnia, a
mianowicie – w dniu dwudziestych pierwszych urodzin Bronagh. W tej części
poznajemy tą romantyczną stronę Dominica i płaczliwość Bronagh. Pomimo tego, że
bohaterowie są trzy lata starsi, to jednak ich charakterystyczne zachowanie nie
uległo zbyt dużej zmianie. I tu właśnie pojawił się największy problem, jaki
wpłynął na moją ostateczną opinię na temat tej książki. Nie spojlerując, chodzi
w głównej mierze o to, że autorka w tej części stwierdziła, że to, co
charakterystyczne i wyjątkowe w ich charakterach jest złe. Zupełnie się z tym
nie zgadzam i nie potrafię zrozumieć, dlaczego L. A. Casey postanowiła z
oryginalności zrobić wadę.
Cała historia nie jest jednak zła. Całość czyta się bardzo
szybko i przyjemnie, dzięki lekkiemu stylowi pisania autorki. Podobał mi się
proces rozwoju emocjonalnego Dominica. Autorka ukazała go zupełnie z innej
perspektywy. Szkoda tylko, że postąpiła tak, a nie inaczej z Bronagh.
Tak jak już wspominałam, uważam, że „Bronagh” jest zbędnym
dodatkiem, który w jakimś stopniu zepsuł moją idealną wizję tej pary. Nie
oznacza to jednak, że rezygnuję z kontynuowania lektury tej serii. „Dominica”
szczerze Wam polecam, ale „Bronagh” bierzecie na własną odpowiedzialność.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Ktoś z Was czytał? Jak oceniacie? :)
Też uważacie, że to zbędny dodatek? :D
Girl from Stars
Mam w planach tę serię, jestem ciekawa czy mi się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńtO zupełnie nie moje klimaty, więc sobie odpuszcze. :d
OdpowiedzUsuń