~Witajcie kochani!
Choroba już na szczęście za mną. Jutro wracam do szkoły z nowąn dawką siły i energii, która zapewne będzie mi ogromnie potrzebna, by odrobić zaległości z całego, minionego tygodnia :)
Żeby z sukcesem zakończyć ten weekend, postanowiłam dokończyć zaczętą przeze mnie wczoraj powieść "Cytrynowy sad".
Powiem jedno - była GENIALNA.
I z takim akcentem zapraszam Was na recenzję tego cudeńka :3
Autor: Luanne Rice
Tytuł: "Cytrynowy sad"
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 25 listopada 2016
Są takie książki, które mimo tego, iż nie mają rewelacyjnej
okładki, super ciekawej stopki i nie wiadomo jak wielkiego rozgłosu, to jednak
swoją zawartością, przekazem i ogromną dawką emocji, sprawiają, że zamiast
zwykłej lekkiej powieści dla zrelaksowania, dostajesz ogromną emocjonalną
petardę, po której, przez kilka dni nie będziesz się mogła pozbierać … Tak
właśnie opisałabym „Cytrynowy sad” Luanne Rice …
Minęło już pięć lat, od śmierci córki i męża Julii, którzy
zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Mimo upływu czasu kobieta nadal nie
może się pogodzić z utratą najbliższych. Kiedy przyjeżdża w odwiedziny do swego
wuja w Malibu, jedyne czego pragnie, to zaznać świętego spokoju i zapomnieć o
dręczącym ją żalu i smutku.
Pewnego dnia poznaje przystojnego Roberto – imigranta
meksykańskiego pochodzenia pracującego w cytrynowym sadzie wujka Julii. Kobieta
dostrzega w mężczyźnie bratnią duszę, która również cierpi po stracie ukochanej
osoby. Dziwnym trafem okazuje się, że córeczka Roberto zaginęła dokładnie pięć
lat temu i od tamtej pory ślad po niej zaginął.
Czy Julia i Roberto odnajdą w sobie siłę, by na nowo otworzyć swoje serca i
zaznać uczucia namiętnej miłości?
Czy tragiczne przeżycia, jakich oboje doświadczyli, zbliżą ich do siebie?
Czy Roberto odnajdzie swoją ukochaną córeczkę?
Gdy w ofercie Wydawnictwa Kobiecego znalazłam tą powieść, w
mojej głowie zapaliło się światełko, które podpowiadało mi, że „Cytrynowy sad”
może zawładnąć mną i wstrząsnąć mym serduchem równie mocno co „Jedwabna opowieść” Kelli Estes, która była jedną z najlepszych książek, jakie udało mi się
przeczytać w ubiegłym roku. Zaufałam swojej kobiecej intuicji i sięgnęłam po
nią. Żałuję, że tak długo odwlekałam ją na później, gdyż dostarczyła mi tyle
wspaniałych przeżyć, na które już tak dawno czekałam.
Nielegalny imigrant, poszukujący lepszego życia, plus bogata
kobieta, po traumatycznych przejściach. Wydawać by się mogło, że to dość klasyczny
schemat, występujący w większości romansów. Tyle że nie każdy romans ma
wykreowanych tak świetnych bohaterów, których ogrom uczuć, wprost wylewa się z
każdej strony. To co urzekło mnie w tej dwójce bohaterów, to ich realność – nie
są zbyt przerysowani – co sprawia, że o całej tej historii nie myślimy w ten
sposób, że to tylko kolejny wytwór ogromnej wyobraźni autorki. Wręcz przeciwnie
– „Cytrynowy sad” to niesamowicie współczesna i aktualna opowieść.
Oprócz wątku miłosnego, mamy tutaj jakże brutalną historię
walki o lepszy byt. Ludzie nie mający właściwie żadnych dóbr materialnych,
ryzykujący własne życie dla dobra swej rodziny. W książce tej, ukazany jest niezwykle
smutny, ale jakże prawdziwy los każdego imigranta. Brak możliwości zaufania
komu kolwiek, nieludzkie warunki towarzyszące im, podczas niebezpiecznej drogi
do „lepszego świata”. A w nim co? Zarobki, za które nie da się zapewnić dobrego
bytu całej rodzinie, niechęć rodowitych mieszkańców wobec nich i wieczny strach,
o to, by jutro znów nie obudzić się w swoim kraju.
Autorka ma świetny, lekki w czytaniu styl pisania. Mimo
licznych opisów przyrody, czy też wszelkich przemyśleń głównych bohaterów,
każdą kolejną stronę pochłania się w błyskawicznym tempie. Tak jak już wcześniej
wspomniałam, książka ta jest niezwykle emocjonalna, sprawiła, że na swój sposób
przeżyłam tą historię – czułam się tak, jak gdybym stała tuż obok bohaterów. Tą
powieść się nie czyta. Ją się PRZEŻYWA.
Narracja jest tutaj prowadzona przez kilku bohaterów,
zarówno Julię i Roberta, ale także wujka Lion’a i strażnika granicznego Jacka.
Dzięki takiemu zabiegowi, poznajemy historię każdej z tej postaci, dzięki czemu
bardziej możemy przeżyć tą opowieść, jak i zrozumieć zachowanie głównych bohaterów.
Podsumowując, „Cytrynowy sad” to przepiękna opowieść o
poświęceniu i rodzicielskiej miłości. Historia ta jest prawdziwa, realna, bez
zbędnych zdobników. Niezwykle emocjonalna i dająca wiele do myślenia. Mnie
osobiście niezwykle poruszyła i jestem nią zachwycona. Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10
Za możliwość przeczytania tej cudownej powieści dziękuję:
Ktoś z Was czytał?
Jakie wrażenia?
Jesteście równie zachwyceni tą powieścią jak ja czy wręcz przeciwnie?
Girl from Stars
Na oko miła lektura dla pań ;) Ale w końcu to wydawnictwo się w tym specjalizuje, dlatego po jego książki nie sięgam ;) Niemniej, doceniam to co robią: znają się na tym, więc łatwiej im wybrać dobre pozycje kierowane do danego targetu. Niestety, ja mimo płci nim nie jestem :D
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Brzmi nieźle :) Czytałam z Kobiecego Afgańską perłę - polecam Ci!
OdpowiedzUsuńSuper, że ze zdrowiem lepiej
Lubię takie książki :) Chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatnio "cytrynowe" książki podbijają serca czytelników :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że książka, którą ja czytałam, jest w kilku kwestiach podobna do Cytrynowego sadu.
Zapraszam do siebie na recenzję "Cytrynowy chleb z ziarnami maku", może akurat zdecydujesz się po nią sięgnąć :)
Pozdrawiam,
www.favouread.blogspot.com
Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńhmm... zaintrygowałaś mnie tą recenzją, bardzo lubię książki tego typu :)
OdpowiedzUsuńhttp://biblioteczka-madelineee.blogspot.com/