wtorek, 17 marca 2020

[290] L.A. Fiore - "Bestia. Przebudzenie Lizzy Danton"


~Witajcie kochani!

Przymusowe siedzenie w domu zdecydowanie sprzyja lekturze zalegających powieści (choć nawał materiałów z uczelni, daje już popalić :D ).
Dziś zapraszam do lektury recenzji "mrocznego" romansidła! :)









Autor: L. A. Fiore
Tytuł: "Bestia. Przebudzenie Lizzy Danton"
Ilość stron: 395
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data premiery: 12 grudnia 2018






W przypadku powieści pt. „Bestia. Przebudzenie Lizzie Danton” L.A. Fiore, dałam się nabrać marketingowym sztuczkom. Niewiele mówiący, choć bardzo mroczny opis fabuły, plus gość z okładki o niezwykle magnetyzującym spojrzeniu, od razu zachęciły mnie do zamówienia tej książki. Mając ogromną chęć na historię Dark Romance rozpoczęłam jej lekturę, licząc na dużą dawkę wrażeń i emocji. Szkoda tylko, że nic takiego nie dostałam.


Nazywają go potworem.
Zimne jak lód bladoniebieskie oczy prześwietlają cię na wylot.
Jest bezwzględny.
Jest okaleczony.
Jest niebezpieczny.
Żyje w zamku godnym baśni, ale nie jest księciem.
Jest bestią.
Jest brutalem.
Jest zabójcą.
Przeznaczenie sprawi, że nasze światy zderzą się ze sobą.
Nazywają go potworem, ale jest moim ocaleniem.


Zapowiadało się naprawdę rewelacyjnie.
Książka ta, miała ogromny potencjał.
Na dodatek inspirowana moją ukochaną baśnią „Piękna i Bestia”.
Niestety wyszło, jak wyszło.


Historia zaczyna się mrocznym prologiem, który daje złudne wrażenie, że całość będzie tak właśnie wyglądała. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem, powieść ta robi się tak cukierkowa, że aż człowieka mdli. Miałam jednak nadzieję, że w końcu dotrę do tego momentu opisywanego w prologu i powróci ta mroczna aura. Nic z tego. Fragment ten się pojawił, ale jego rozwinięcie było nijakie i kompletnie nie wniosło niczego nowego do fabuły. Ot, takie nic nie znaczące wtrącenie. 


Z głównymi bohaterami też miałam problem. Oboje mieli trudną przeszłość, przez co czasem zachowują się tak, a nie inaczej. Nie mniej jednak bywały momenty, gdy autorka sama gubiła się w procesie ich kreowania.
Lizzie jest malarką. Jak powszechnie wiadomo, artyści są bardziej wrażliwi. W porządku, rozumiem. To dziewczę potrafi rozczulić dosłownie wszystko: piękny widok, wspomnienie zmarłej osoby, której nawet nie znała, historie z przeszłości. Ona co chwilę w tej książce płacze. Bohaterka ta, ma jeszcze jednak drugą twarz. Jest nadzwyczajnie mściwa. Wyobraża sobie jak mogłaby zabić każdą osobę, która w jakimś tam stopniu skrzywdziła ją w przeszłości. Dodatkowo klnie jak szewc, a swoją matkę określa cały czas dwoma wyrażeniami: „suka” i „pizda”. 
Brochan z kolei początkowo zgrywa rolę brutala, tajemniczego mięśniaka, wykonywującego pracę płatnego zabójcy. Jednak z racji tego, ze historia z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej cukierkowa, to i sam główny bohater przeistacza się w ciepłe kluchy. Dodatkowo, zaskakująco łatwo rezygnuje ze swojej profesji. Mówi „koniec”, no i … koniec. Było, minęło. Nie ma co wracać do przeszłości.


Naiwnie sądziłam, że zakończenie może jeszcze uratować tą powieść. Ale i tym razem autorka poległa. Według wizji Fiore, człowiek nie ponosi żadnych konsekwencji za swoje czyny. Wystarczy wsparcie ludności z miasteczka, by KAŻDY zły uczynek uszedł Ci na sucho. 
Swoją drogą, w finale, nasza wrażliwa artystka Lizzie wychodzi na bezduszną i pozbawioną sumienia osobę. 


Zewnętrzny wygląd książki bardzo mi się spodobał, ale to co wewnątrz już nie do końca. Podczas lektury znalazłam mnóstwo błędów, które strasznie mnie irytowały. Chodzi tu m.in. o stawianie kropek zamiast przecinków. Było też kilka stron, w których wkradł się błąd ze słowem „ale”, dzięki któremu zdanie brzmiało tak: „Brochan usiadł przy stole i sięgnął po ale.”
Czytał to ktoś przed wydaniem? 
Nie rozumiałam również tego, dlaczego fragmenty pierwszego bądź pierwszych zdań rozdziału są napisane drukowanymi literami. Rozumiem całe zdanie, albo pierwszy wyraz, ale tutaj tylko kilka wyrazów jest napisane dużymi literami. Bez sensu.
Strasznie również drażniły mnie liczne wulgaryzmy w tej historii, które były wręcz na siłę wpychane w dialogi. Momentami przypominało mi to rozmowy nastolatków, w których często co drugie słowo pada jakieś przekleństwo. 


Nie czytało się tego źle, ale czy nie warto poświęcić swój czas, na lekturę ciekawszych i bardziej wartościowych książek?






Moja ocena: 5/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.







Czytaliście tą książkę? Co o niej sądzicie? :)




Girl from Stars

4 komentarze:

  1. Mimo i tak sądzę , że sięgnę po tą książkę. Na razie chyba nie mam ochoty na drastyczne książki dlatego to raczej może być super opcja. No i piękna i bestia to mnie kusi...
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to szkoda, bo sama bym sięgnęła po nią we względu na okładkę :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę, mi osobiście bardzo przypadła do gustu :) Szkoda, że na Tobie nie zrobiła większego wrażenia.
    Carrrolina Blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chyba jednak odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń