~Witajcie kochani!
To już 250 post na tym blogu! :D
Wyjątkowa liczba, dlatego cieszę się, że w tym 250 poście będzie co nieco o bardzo wyjątkowej książce :D
Zapraszam!
Autor: Brigid Kemmerer
Tytuł: "Listy do utraconej"
Ilość stron: 415
Wydawnictwo: YA!
Data premiery: 27 września 2017
„Listy do utraconej” to książka, którą planowałam przeczytać
już od dawna. Jednak co chwila pojawiały się gorące nowości, które spychały tą
pozycję na dalszy plan. W końcu, przesycona erotykami i wszelakimi romansami,
postanowiłam sięgnąć po coś z gatunku Young Adult. I tak oto los padł na „Listy
do utraconej”. I wiecie co? Żałuję, że tak długo odwlekałam lekturę tej
pozycji.
Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć
każdy…
Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy“. W szkole boją się go nawet
nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę
na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany
czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył
jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest
zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na
świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując
złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declan
rodzi się miedzy nimi nić porozumienia.
„Listy do utraconej” to wzruszająca historia o stracie
bliskich, szukaniu swojego miejsca na ziemi, oraz zaakceptowaniu samego siebie.
Jak na książkę z gatunku Young Adult jest niezwykle dojrzałą pozycją,
skłaniającą do wielu przemyśleń.
Jeśli szukacie jakiejś banalnej „młodzieżówki” na jeden
wieczór, to muszę Was ostrzec, bo „Listy do utraconej”, do tej grupy książek
nie należy. Pomimo tego, że początkowo zalatuje nieco schematycznym
romansidłem, w którym to szkolny bad boy z czarną kartoteką niespodziewanie
zakochuje się w „szarej myszce”, to jednak ta książka zbyt wiele wspólnego z
romansem nie ma. Wątek romantyczny nie jest tutaj nawet wątkiem pobocznym, gdyż
jego praktycznie rzecz biorąc w tej historii nie ma. I wbrew pozorom, jest do
duży atut tej książki.
Autorka ma lekki i przyjemny do czytania styl pisania.
Czytanie urozmaica nam również sposób opowiedzenia tej historii. W każdym
rozdziale, zamieszczony jest list lub e-mail, odkrywający karty przeszłości
głównych bohaterów.
Sami bohaterowie zostali wykreowani bardzo autentycznie, bez
zbędnych przerysowań i udoskonaleń, przez co stali mi się bliżsi. Declan nie
wygląda jak młody Bóg, a Juliet nie jest głupiutką nastolatką. Każdy z nich mierzy
się z problemami, z którymi walczy większość współczesnych nastolatków.
Największy jednak morał płynący z tej historii, to to, że nie należy nikogo
oceniać, nic o nie wiedząc. Plotki tworzą w naszej głowie wizję człowieka,
która nie zawsze jest prawdziwa.
Również wątki poboczne są bardzo ciekawie zrealizowane. Cała
historia jest na tyle dobrze przemyślana, że nie zanudza czytelnika, ale też
nie jest kolejną banalną historią, którą bezmyślnie czytamy, wodząc oczami po
kolejnych linijkach tekstu. Uważam, że „Listy do utraconej” jest tak dojrzałą
historią, że spodoba się zarówno młodszej, jak i starszej grupie czytelników.
Podsumowując, „Listy do utraconej” to bardzo wartościowa
pozycja, po którą naprawdę warto sięgnąć. Jest miłą odskocznią od banalnych
historyjek miłosnych o nastolatkach.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu YA!
Ktoś z Was czytał? Co sądzicie? :)
Girl from Stars
Rzadko kiedy oceniam książki na maksymalną ocenę, a gdy to robię to muszą mnie poruszyć jak ta. To powieść to przykład jak należy robić młodzieżową literaturę ze wszystkimi emocjami, które niesie młodość. To jest moja ulubiona książka, do której z pewnością nieraz powrócę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z mowmikate
Muszę koniecznie po nią sięgnąć, naprawdę! Ta historia wydaje się być inspirująca i poruszająca jednocześnie, a takie właśnie uwielbiam.
OdpowiedzUsuń