wtorek, 27 listopada 2018

[203] L. A. Casey - "Ryder"



~Witajcie kochani!

Na dziś, mam dla Was recenzję kolejnej części "Braci Slater" :)
Zapraszam! :)





Autor: L. A. Casey
Tytuł: "Ryder"
Seria: "Bracia Slater"
Ilość stron: 404
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 9 listopada 2018










„Ryder” to już czwarty tom serii „Bracia Slater” od L. A. Casey. Poprzednimi tomami autorka całkowicie skradła moje serce. Zawarte w nim było to, co uwielbiam w tego typu książkach: namiętność, pożądanie, tajemnice z przeszłości, niebezpieczeństwo i oczywiście mnóstwo żartów, docinek i „słownych potyczek”, które nie raz bawiły mnie do łez. Poprzednie trzy tomy, pomimo tego iż w dużym stopniu były do siebie podobne, to jednak bardzo mi się spodobały, a seria „Bracia Slater” jest jedną z moich ulubionych serii książkowych. 
Tym razem Wydawnictwo Kobieco kazało nam nieco dłużej czekać na IV tom, dlatego z niecierpliwością czekałam na informacje o polskiej premierze. Gdy w końcu książka trafiła w moje ręce, od razu rozpoczęłam lekturę…


Branna jest załamana tym, że jej związek z ukochanym mężczyzną okazał się pomyłką. Chociaż kocha Rydera ponad życie, to nie może w żaden sposób do niego dotrzeć. Nie pomagają kłótnie, płacz ani niekończące się ciche dni.
Ryder Slater jest wściekły. Nie dość, że od wielu miesięcy okłamuje najważniejszą kobietę w życiu, to jeszcze ukrywa coś, co naraża wszystkich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie może jednak nic powiedzieć i zrobić.
Kiedy ich związek znajdzie się nad krawędzią, Ryder zmierzy się z mrocznymi siłami. Jedno jest pewne, że mężczyzna zrobi wszystko, aby uratować miłość i rodzinę.
Ryder chciał mieć Brannę od pierwszej chwili. Ryder dominuje to, co chce mieć.


„Ryder” jest zdecydowanie inny od poprzednich części.  Trzy pierwsze tomy, były napisane według jednego schematu. Działała w nich zasada „Kto się czubi, ten się lubi”. Pomimo początkowych niechęci, autorka tworzyła między daną dwójką bohaterów jakieś uczucie, które z każda kolejną stroną kwitło. Następnie był wątek powrotów do przeszłości, traumatycznych przeżyć, po których następował kulminacyjny, pełny licznych niebezpieczeństw moment. 
Jednak czwarty tom serii różni się dość diametralnie od pozostałych. Na czym polega ta różnica?


Po pierwsze, „Ryder” jest historią bardziej dramatyczną. Brak tutaj jakiś przekomarzanek między bohaterami, gdyż historia zaczyna się w momencie, gdy związek Rydera i Branny chyli się nieubłagalnie ku końcowi. Brak tu jakiś początkowych flirtów, gdyż mamy tu do czynienia z dojrzałym związkiem.

Po drugie, nie wprowadzone są tu żadne nowe wątki, bohaterowie borykają się z problemami, mającymi początek w przeszłości. Autorka nie wprowadziła do fabuły żadnych nowych postaci, prawdopodobnie dlatego, by czytelnik mógł bardziej wczuć się w sytuację Branny i Rydera.

Jak w takim razie wypadł „Ryder” na tle pozostałych części? 
Nie będę ukrywać, że brakowało mi tego charakterystycznego poczucia humoru Braci Slater i tej „lekkości” fabuły. Co oczywiście nie oznacza, że tom IV jest zły, czy też nudny. Nic z tych rzeczy. 
Cieszę się, że autorka podążyła w nieco innym kierunku. Dzięki temu, nie odnosi się wrażenia, że to kolejna, powielana historia. „Ryder” pokazuje to, że życie wcale nie jest takie bajkowe, tak proste, jakby się mogło wydawać.


Zakończenie książki całkowicie skradło moje serducho. Autorka świetnie poprowadziła pewien wątek, zupełnie mnie przy tym zaskakując. Finał IV tomu jak dla mnie był najlepszy. Gdy czytałam ostatnie strony, autentycznie szczerzyłam się do książki.

Cała historia bardzo mi się podobała. Została ona poprowadzona w formie przeplatanki: aktualne wydarzenia, zostawały chwilowo przerywane, by czytelnik mógł przenieść się do przeszłości i zobaczyć jak ogromnie zmienił się  los tej dwójki bohaterów. Ta część została równie lekko napisana jak trzy poprzednie tomy. Autorka posiada ten dar, że już od pierwszych stron potrafi zaciekawić czytelnika.
Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z tą serią, to koniecznie powinniście nadrobić zaległości.
A jeśli czytaliście poprzednie tomy, to jestem przekonana, że Rydera pokochacie równie mocno jak Dominica, Alec’a, czy Kane’a.  


Z niecierpliwością będę wypatrywała wieści na temat polskiej premiery ostatniej części serii. Całe szczęście, że na półce czeka „Branna”, czyli dopełnienie tomu IV. Jeszcze raz gorąco polecam Wam tą serię!
A teraz zmykam, by przeczytać „Brannę”.







Moja ocena: 8/10





Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.






Kto z Was zna tą serię?
Uwielbiacie ją równie mocno jak ja, czy wręcz przeciwnie? :)





Girl from Stars

3 komentarze:

  1. Nie czytałam tej serii, ale brzmi intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi zachęcająco, choć to nie moja bajka.
    https://dajsiezlapacksiazce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam tej serii jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń