~Witajcie kochani!
To już ostatnia recenzja... tego miesiąca :D
Dwa dni temu ukazała się recenzja "Ryder'a", a na dziś przygotowałam dla Was kilka słów o dopełnieniu tej historii, czyli "Brannę" :D
Zapraszam!
Autor: L. A. Casey
Tytuł: "Branna"
Seria: "Bracia Slater"
Ilość stron:174
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 9 listopada 2018
Cechą charakterystyczną dla książek z serii „Bracia Slater”
jest to, że czyta się je w błyskawicznym tempie, a po zakończonej lekturze,
czuję się niedosyt i zdecydowanie chce się więcej. Autorka wyszła naprzeciw
czytelnikom i po każdej części pisała dopełnienie danej historii. W taki oto sposób
oprócz Dominica, Alec’a, Kane’a i Ryder’a poznajemy również historię Bronagh, Keeli i
Aideen.
W takim razie przyszła również pora na opowieść Branny.
Kontynuacja czwartego tomu bestsellerowej serii o braciach
Slater!
Po ciężkich przeżyciach Branna i Ryder pragną
spokoju. Jednak oboje mają zupełnie inną wizję tego, jak będzie wyglądało
wspólne rodzinne życie. Ryder marzy o tym, aby mieć dużo dzieci, co nie
przekonuje nowej pani Slater.
Branna cieszy się z tego, że ma wokół siebie
kochające osoby i czuje się bezpieczna. Woli nie wybiegać za bardzo w
przyszłość i skupić się na miesiącu miodowym, który ich czeka.
Jednak niewinny wyjazd na łono natury zamieni
się w koszmar, kiedy niebezpieczeństwo przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony.
Czy Ryder i Branna po raz kolejny wyjdą z tego obronną ręką?
Branna ceni nad życie Rydera. Branna chroni to,
co ceni najbardziej.
Jeśli wszystkie tomy serii jak dotąd całkowicie skradły moje
serce, tak w przypadku ich kontynuacji miałam mieszane uczucia. Największym
rozczarowaniem było dla mnie dopełnienie I tomu pt. „Bronagh”, gdzie autorka z
czegoś oryginalnego postanowiła zrobić wadę, stawiając przed bohaterami
problem, który jak dla mnie był „wyssany z palca”. Dlatego też do kolejnych
kontynuacji podchodziłam z dość dużym dystansem. Na całe szczęście kolejne tomy
były duże lepsze, a ostatnia przeczytana przeze mnie część – „Aideen” była
zdecydowanie najlepsza (pomijając tą paskudną okładkę).
„Branna” utrzymana jest w klimacie „Aideen”. Historia
kontynuowana jest w tym samym miejscu, w jakim autorka zatrzymała się w
poprzedniej części pt. „Ryder”. Widoczna
jest tutaj ciągłość w czasie i fabule, brak jakichkolwiek przeskoków w czasie,
a zawarta w niej historia jest ciekawa, realna, momentami chwytająca za serce.
Czegóż chcieć więcej?
Te dwie historie wyróżnia dojrzałość. Branna i Ryder są
jednak o dziesięć lat starsi od swojego rodzeństwa i jest to widoczne w ich
zachowaniu i sposobie ukazania ich związku. Było to dla mnie coś nowego, bo
poprzednie części raczej podkreślały swobodę i pożądanie w związkach
pozostałych braci. Relacje między nimi a ich partnerkami zazwyczaj zaczynały
się od sprośnych żartów, docinek itp.
W przypadku Branny i Rydera wygląda to nieco inaczej, co oczywiście nie
oznacza, że brak w nich tej „młodzieńczej iskry”.
To dopełnienie jest mniej dramatyczne od poprzedzającego go
tomu. Więcej mamy tutaj elementów humorystycznych, których trochę brakowało mi
w „Ryderze”.
Tak jak zazwyczaj, pod koniec fabuły autorka rozpoczyna wątek kolejnej pary , w
tym przypadku Damiena i Alannah. Pani Casey zostawia nas z dość emocjonalnym
finałem, przez co już nie mogę doczekać się historii Damiena.
Dziwi mnie to, jak z pisania tak obszernych historii można
przerzucić się na tak króciuteńkie książeczki. Nie mniej jednak się cieszę, że
autorka je pisze, gdyż osobiście jestem uzależniona od tej serii i każdy
dodatkowy tom jest na wagę złota.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zaznajomić się z serią „Bracia Slater” to
najwyższa pora to zmienić! Gorąco ją Wam polecam!
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Czytaliście historie z tej serii?
Którego z braci uwielbiacie najbardziej? :D
Girl from Stars
Oj chyba zupełnie nie przekonują mnie takie tematy. A jeszcze bardziej nie przekonuje mnie okładka... Przepraszam, może innym razem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Seria wciąż w sferze planów ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam serii :)
OdpowiedzUsuń