czwartek, 29 listopada 2018

[204] L. A. Casey - "Branna"


~Witajcie kochani!

To już ostatnia recenzja... tego miesiąca :D
Dwa dni temu ukazała się recenzja "Ryder'a", a na dziś przygotowałam dla Was kilka słów o dopełnieniu tej historii, czyli "Brannę" :D

Zapraszam!




Autor: L. A. Casey
Tytuł: "Branna"
Seria: "Bracia Slater"
Ilość stron:174
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 9 listopada 2018









Cechą charakterystyczną dla książek z serii „Bracia Slater” jest to, że czyta się je w błyskawicznym tempie, a po zakończonej lekturze, czuję się niedosyt i zdecydowanie chce się więcej. Autorka wyszła naprzeciw czytelnikom i po każdej części pisała dopełnienie danej historii. W taki oto sposób oprócz Dominica, Alec’a, Kane’a i Ryder’a  poznajemy również historię Bronagh, Keeli i Aideen. 

W takim razie przyszła również pora na opowieść Branny.


Kontynuacja czwartego tomu bestsellerowej serii o braciach Slater!

Po ciężkich przeżyciach Branna i Ryder pragną spokoju. Jednak oboje mają zupełnie inną wizję tego, jak będzie wyglądało wspólne rodzinne życie. Ryder marzy o tym, aby mieć dużo dzieci, co nie przekonuje nowej pani Slater.
Branna cieszy się z tego, że ma wokół siebie kochające osoby i czuje się bezpieczna. Woli nie wybiegać za bardzo w przyszłość i skupić się na miesiącu miodowym, który ich czeka.
Jednak niewinny wyjazd na łono natury zamieni się w koszmar, kiedy niebezpieczeństwo przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony. Czy Ryder i Branna po raz kolejny wyjdą z tego obronną ręką?
Branna ceni nad życie Rydera. Branna chroni to, co ceni najbardziej.


Jeśli wszystkie tomy serii jak dotąd całkowicie skradły moje serce, tak w przypadku ich kontynuacji miałam mieszane uczucia. Największym rozczarowaniem było dla mnie dopełnienie I tomu pt. „Bronagh”, gdzie autorka z czegoś oryginalnego postanowiła zrobić wadę, stawiając przed bohaterami problem, który jak dla mnie był „wyssany z palca”. Dlatego też do kolejnych kontynuacji podchodziłam z dość dużym dystansem. Na całe szczęście kolejne tomy były duże lepsze, a ostatnia przeczytana przeze mnie część – „Aideen” była zdecydowanie najlepsza (pomijając tą paskudną okładkę).

„Branna” utrzymana jest w klimacie „Aideen”. Historia kontynuowana jest w tym samym miejscu, w jakim autorka zatrzymała się w poprzedniej części pt. „Ryder”.  Widoczna jest tutaj ciągłość w czasie i fabule, brak jakichkolwiek przeskoków w czasie, a zawarta w niej historia jest ciekawa, realna, momentami chwytająca za serce. Czegóż chcieć więcej?

Te dwie historie wyróżnia dojrzałość. Branna i Ryder są jednak o dziesięć lat starsi od swojego rodzeństwa i jest to widoczne w ich zachowaniu i sposobie ukazania ich związku. Było to dla mnie coś nowego, bo poprzednie części raczej podkreślały swobodę i pożądanie w związkach pozostałych braci. Relacje między nimi a ich partnerkami zazwyczaj zaczynały się od sprośnych żartów, docinek itp. 

W przypadku Branny i Rydera wygląda to nieco inaczej, co oczywiście nie oznacza, że brak w nich tej „młodzieńczej iskry”.


To dopełnienie jest mniej dramatyczne od poprzedzającego go tomu. Więcej mamy tutaj elementów humorystycznych, których trochę brakowało mi w „Ryderze”. 

Tak jak zazwyczaj, pod koniec fabuły autorka rozpoczyna wątek kolejnej pary , w tym przypadku Damiena i Alannah. Pani Casey zostawia nas z dość emocjonalnym finałem, przez co już nie mogę doczekać się historii Damiena.


Dziwi mnie to, jak z pisania tak obszernych historii można przerzucić się na tak króciuteńkie książeczki. Nie mniej jednak się cieszę, że autorka je pisze, gdyż osobiście jestem uzależniona od tej serii i każdy dodatkowy tom jest na wagę złota. 

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zaznajomić się z serią „Bracia Slater” to najwyższa pora to zmienić! Gorąco ją Wam polecam!






Moja ocena: 7/10







Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.





Czytaliście historie z tej serii?
Którego z braci uwielbiacie najbardziej? :D






Girl from Stars
















3 komentarze:

  1. Oj chyba zupełnie nie przekonują mnie takie tematy. A jeszcze bardziej nie przekonuje mnie okładka... Przepraszam, może innym razem ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń