wtorek, 20 lutego 2018

[145] Brigid Kemmerer - "Listy do utraconej"


~Witajcie kochani!

To już 250 post na tym blogu! :D
Wyjątkowa liczba, dlatego cieszę się, że w tym 250 poście będzie co nieco o bardzo wyjątkowej książce :D

Zapraszam!





Autor: Brigid Kemmerer
Tytuł: "Listy do utraconej"
Ilość stron: 415
Wydawnictwo: YA!
Data premiery: 27 września 2017












„Listy do utraconej” to książka, którą planowałam przeczytać już od dawna. Jednak co chwila pojawiały się gorące nowości, które spychały tą pozycję na dalszy plan. W końcu, przesycona erotykami i wszelakimi romansami, postanowiłam sięgnąć po coś z gatunku Young Adult. I tak oto los padł na „Listy do utraconej”. I wiecie co? Żałuję, że tak długo odwlekałam lekturę tej pozycji.



Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…
Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy“. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declan rodzi się miedzy nimi nić porozumienia.




„Listy do utraconej” to wzruszająca historia o stracie bliskich, szukaniu swojego miejsca na ziemi, oraz zaakceptowaniu samego siebie. Jak na książkę z gatunku Young Adult jest niezwykle dojrzałą pozycją, skłaniającą do wielu przemyśleń.



Jeśli szukacie jakiejś banalnej „młodzieżówki” na jeden wieczór, to muszę Was ostrzec, bo „Listy do utraconej”, do tej grupy książek nie należy. Pomimo tego, że początkowo zalatuje nieco schematycznym romansidłem, w którym to szkolny bad boy z czarną kartoteką niespodziewanie zakochuje się w „szarej myszce”, to jednak ta książka zbyt wiele wspólnego z romansem nie ma. Wątek romantyczny nie jest tutaj nawet wątkiem pobocznym, gdyż jego praktycznie rzecz biorąc w tej historii nie ma. I wbrew pozorom, jest do duży atut tej książki.



Autorka ma lekki i przyjemny do czytania styl pisania. Czytanie urozmaica nam również sposób opowiedzenia tej historii. W każdym rozdziale, zamieszczony jest list lub e-mail, odkrywający karty przeszłości głównych bohaterów.



Sami bohaterowie zostali wykreowani bardzo autentycznie, bez zbędnych przerysowań i udoskonaleń, przez co stali mi się bliżsi. Declan nie wygląda jak młody Bóg, a Juliet nie jest głupiutką nastolatką. Każdy z nich mierzy się z problemami, z którymi walczy większość współczesnych nastolatków. Największy jednak morał płynący z tej historii, to to, że nie należy nikogo oceniać, nic o nie wiedząc. Plotki tworzą w naszej głowie wizję człowieka, która nie zawsze jest prawdziwa.



Również wątki poboczne są bardzo ciekawie zrealizowane. Cała historia jest na tyle dobrze przemyślana, że nie zanudza czytelnika, ale też nie jest kolejną banalną historią, którą bezmyślnie czytamy, wodząc oczami po kolejnych linijkach tekstu. Uważam, że „Listy do utraconej” jest tak dojrzałą historią, że spodoba się zarówno młodszej, jak i starszej grupie czytelników.



Podsumowując, „Listy do utraconej” to bardzo wartościowa pozycja, po którą naprawdę warto sięgnąć. Jest miłą odskocznią od banalnych historyjek miłosnych o nastolatkach.  




Moja ocena: 9/10





Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu YA!





Ktoś z Was czytał? Co sądzicie? :)






Girl from Stars

2 komentarze:

  1. Rzadko kiedy oceniam książki na maksymalną ocenę, a gdy to robię to muszą mnie poruszyć jak ta. To powieść to przykład jak należy robić młodzieżową literaturę ze wszystkimi emocjami, które niesie młodość. To jest moja ulubiona książka, do której z pewnością nieraz powrócę.

    Pozdrawiam
    Kasia z mowmikate

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie po nią sięgnąć, naprawdę! Ta historia wydaje się być inspirująca i poruszająca jednocześnie, a takie właśnie uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń