środa, 29 sierpnia 2018

[180] Kate Sterritt - "Kocham tylko tak"



~Witajcie kochani!

Nie dość, że praktycznie przez cały sierpień towarzyszy mi jakaś niechęć do czytania, to jeszcze jak na złość, gdy w końcu biorę się za jakąś książkę, to jest ona po prostu przeciętna.
"Kocham tylko tak" też do tego grona należy.
Zapraszam na recenzję!








Autor: Kate Sterritt
Tytuł: "Kocham tylko tak"
Ilość stron: 347
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 28 czerwca 2018









Nie wszystko złoto, co się świeci. 

To powiedzenie z pewnością odnosi się do wielu książek, które kuszą potencjalnych nabywców piękną, oryginalną okładką, która jednak ukrywa dość słabą zawartość. Pierwszym przykładem jaki przychodzi mi a myśl są „Wyśnione miejsca” Brenny Yovanoff. Pomimo fenomenalnej okładki, która od razu skradła moje serce, książka kompletnie nie umiała się wybronić fabułą. Była nudna i kompletnie nieprzemyślana, przez co awansowała do rankingu największych książkowych rozczarowań.
Co prawda, „Kocham tylko tak” nie rozczarowało mnie aż tak bardzo, ale nie da się ukryć, że oczekiwałam czegoś więcej.




Piękna i wzruszająca historia o wychodzeniu z ciemności i próbie pogodzenia się z tym, co już nie wróci.

Emerson Hart poznała Merikiego, kiedy miała zaledwie dziesięć lat. Połączyła ich wielka przyjaźń, która z biegiem czasu przerodziła się w miłość. Kiedy dziewczyna dorosła, pewnego dnia utraciła wszystko, co było jej drogie, a Meriki nie był już chłopcem, którego pokochała.
Emerson nie może zrozumieć, dlaczego wszystko się zmieniło. Wtedy w jej życiu pojawia się Josh, który przypomina jej Merikiego. Serce Emerson zaczyna się otwierać, chociaż wydawało się, że tylko jeden chłopak ma do niego klucz. Ten, którego naprawdę kochała.
Ta historia trafi prosto do Waszego serca. To opowieść o dojrzewaniu, wybaczaniu i odnajdywaniu siebie, kiedy wydaje się, że wszystko jest już stracone.




Cała historia podzielona jest na dwie części – przeszłość i teraźniejszość. Podoba mi się to, że autorka obu tym częściom poświęciła tyle samo uwagi. Często jest tak, że jakaś historia bazuje na jakimś wydarzeniu z przeszłości. Jednak autorzy książek przeważnie nie przywiązują do tego wydarzenia zbyt dużo uwagi i poświęcają na nią kilka początkowych stron czy też jeden rozdział. W przypadku „Kocham tylko tak”, autorka dopracowała obie części.



Jak łatwo wywnioskować z opisu fabuły, mamy tu do czynienia z trójkątem miłosnym (dość nietypowym, ale jednak). Wątek Merikiego i Emerson jest dość ciekawie poprowadzony. W pewnym momencie autorka zyskała u mnie dużego plusa, wprowadzając do fabuły pewien element zaskoczenia. Z kolei zaś wątek Josha i Emerson był jak dla mnie trochę przerysowany. Taki cukrowy i bajkowy. A może po prostu artyści nawet zakochują się w sposób wyjątkowy?



Sami bohaterowie byli dość sympatyczni, choć nie wydaje mi się, żeby pozostali w mej pamięci na dłużej. Emerson to oddana i wierna, choć zagubiona duszyczka, Meriki – milczący ale niezastąpiony przyjaciel, no i oczywiście Josh – typowy artysta romantyk. Taki misz – masz wszystkiego.



Równie ważnym motywem w tej książce jest motyw sztuki. Dzięki niemu wątek miłosny nie jest wypchnięty na pierwszy plan. Co prawda nie był on nudny, ale nie zachwycił mnie tak jak np. w „Confess” Colleen Hoover.  W tamtej książce dało się wyczuć tą niezwykłą więź między sztuką a człowiekiem.



Biorąc pod uwagę artystyczny klimat tej historii, oczekiwałam bardziej epickiego finału. A tu chyba bardziej już schematycznie być nie mogło. Szkoda.



Ogólnie rzecz biorąc tą książkę czyta się dość lekko. Owszem, czasem fabuła jest trochę monotonna, ale nie było aż tak źle, bym musiała na jakiś czas odłożyć książkę. Ci co oczekują jednak jakiejś wartkiej akcji, mogą być rozczarowani, gdyż pojęcie „akcja” w tej książce jest dość znikome.



„Kocham tylko tak” to historia opowiadająca o potędze miłości, która wiele daje, ale również dużo odbiera. Nie było to złe, ale po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, spodziewałam się, że ta historia bardziej mnie poruszy, a nie że będzie to zwykła „poczytajka” na jeden wieczór.






Moja ocena: 7/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.





Ktoś z Was czytał? Co o niej sądzicie?




Przypominam o KONKURSIE! :D Zostało Wam niewiele czasu :)




Girl from Stars

4 komentarze:

  1. Okładka faktycznie mocno kusi, a co do samej książki, to nie jestem przekonana. Czasami przychodzi ochota na takie lekkie książki, więc nie wykluczam, że kiedyś dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś skończyłam czytać i choć w trakcie lektury nie przypuszczałam, że w finale się wzruszę, to tak właśnie było :) a gorzkich momentów w niej też nie brakowało, przynajmniej wyrównały tę cukierkowość między Emerson i Joshem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również planuję przeczytać tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń