~Witajcie kochani!
Wczoraj narzekałam na to, że w sierpniu nie przeczytałam zbyt wiele dobrych pozycji i chciałabym, aby to się zmieniło...
Moje modły chyba zostały wysłuchane :D
Zapraszam na recenzję!
Autor:Natasha Preston
Tytuł: "Skrzywdzona"
Ilość stron: 351
Wydawnictwo: Feeria Young
Data premiery: 18 lipca 2018
O twórczości Natashy Preston szczerze powiedziawszy nigdy
nie słyszałam, ale po przeczytaniu „Skrzywdzonej”, jestem przekonana, że będę
wypatrywać jej kolejnych książek. Opisana w niej historia całkowicie mnie
pochłonęła i nie wypuściła ze swych objęć, dopóki nie ujrzałam ostatniej
strony.
Scarlett Garner nie pamięta nic sprzed swoich czwartych
urodzin. Gdy tylko próbuje wydobyć z pamięci jakieś wspomnienia, ból głowy
staje się nie do zniesienia. Powoli więc godzi się z tym, że jakaś jej część przepadła
na dobre.
Kiedy w jej szkole zjawia się nowy uczeń, który próbuje pomóc Scarlett w
odzyskaniu wspomnień, dziewczyna zakochuje się w nim bez pamięci. Wydaje się,
że wszystko zmierza w dobrą stronę, ale wówczas wypadek samochodowy powoduje
pojawienie się przebłysków dawno zapomnianych wydarzeń. Czy na pewno jednak
chciałaby je pamiętać? Dobrze, że w tym trudnym czasie może liczyć na Noaha,
który oferuje jej takie wsparcie, o jakim marzyłaby każda z nas. Tylko że
powody jego zaangażowania stają się coraz bardziej niejasne...
Sam opis książki nie zwala z nóg. Dość klasyczny jeśli
chodzi o opisy książek dla młodzieży. On i ona. Zakochują się w sobie od
pierwszego wejrzenia. Wspólnie próbują rozwiązać problem, jaki dręczy główną
bohaterkę. To zaś z kolei powoduje destrukcję całego jej świata – głęboko
ukrywane tajemnice ujrzały światło dzienne… Brzmi dość schematycznie, prawda?
Co w takim razie urzekło mnie w tej historii?
Z pewnością tajemniczość i wbrew pozorom ciekawy pomysł a fabułę.
Początkowo towarzyszyło mi dość mocne uczucie dezorientacji,
gdyż po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, odnosiłam wrażenie, że
zrobiono mnie w tzw. konia. Byłam święcie przekonana, że mam do czynienia z
jakąś fantastyką, mimo iż opis z tyłu książki wskazywał na to, że jest to thriller
czy też kryminał.
Nic jednak bardziej mylnego.
Gdy pani Preston rozjaśniła nieco pewne kwestie, a ja dodałam dwa do dwóch,
zrozumiałam z czym tak naprawdę do czynienia. I byłam tym obrotem sprawy
całkowicie zachwycona.
Początkowo akcja rozgrywa się dość powoli. Pierwsze
zauroczenia, licealna miłość i ogółem rozkwit uczuć między głównymi bohaterami.
Potem jednak autorka zrzuca bombę i dostarcza czytelnikowi samych konkretów. Cieszy
mnie to, że wątek romantyczny nie przyćmił tego wątku kryminalnego, który
według mnie jest w stu procentach przemyślany i dopracowany w każdym szczególe.
Autorka wszystko idealnie wyważyła. Nie było zbyt wiele tej cukrowej otoczki,
która towarzyszy każdej licealnej miłości. W odpowiednich momentach pani
Preston potrafiła zbudować napięcie, a gdy robiło się zbyt spokojnie, dodać
element grozy, by czytelnik mógł poczuć strach towarzyszący bohaterom.
Z każdą kolejną stroną, zbliżając się do ostatecznego finału
odnosiłam wrażenie, że ta historia jest naprawdę chora.(Mimo tego bardzo mi się
spodobała). Być może dlatego początkowo uważałam, że trzymam w ręce fantastykę.
Aż ciężko uwierzyć, że takie chore sytuacje mają miejsce w współczesnym
świecie.
Zakończenie książki było jak najbardziej udane, choć chyba spodziewałam się
większego dramatu. Nie jest to oczywiście żadna ujma dla książki, tylko moje
osobiste „widzi mi się”.
Bohaterowie są dość przeciętni. Da się ich polubić, choć nie
skradają serca na dłużej. Momentami denerwowała mnie głupota Scarlett (kocham
to imię, really), ale nie ma co więcej
oczekiwać od szesnastolatki, prawda? Noah był sympatyczny ale nie sprawiał, że
moje serducho biło nieco szybciej. Pomimo tego, że historia w głównej mierze
opiera się na tych dwóch postaciach, to jednak uważam, że to ich rodzice są
tutaj postaciami kluczowymi i (niestety) bardziej interesującymi.
Podsumowując, „Skrzywdzona” w pozytywny sposób mnie
zaskoczyła. Była idealnie wyważonym połączeniem romansu, thrillera i powieści
dla młodzieży. Podchodziłam do niej dość neutralnie, nie spodziewając się, że
historia ta, aż tak mnie pochłonie. Spędziłam z nią wybornie dwa wieczory.
Zapewniła mi dużą dawkę rozrywki i przerwała moją złą passę sięgania po
przeciętne książki, z czego bardzo się cieszę.
Pewien wątek w historii nie został rozwiązany do końca, więc kto wie? Może
niedługo na rynku wydawniczym pojawi się jej kontynuacja?
Moja ocena: 8/10
Ktoś z Was czytał? Co o niej sądzicie?
Czytaliście inne książki tej autorki? :)
PRZYPOMINAM O KONKURSIE!!!
Na zgłoszenia czekamy do 2 września do godz. 23:59!
Girl from Stars
Bardzo lubię połączenie kilku gatunków w jednej książce ,poza tym fabuła naprawdę mnie ciekawi, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko czytać. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Brzmi nieźle, to może być coś ciekawego, chociaż nie wydaje mi się, żeby było jakieś spektakularne- lubię wyrazistych bohaterów. Co do sierpnia to też nie trafiałam na super lektury, bardzo podobali mi się jedynie Przeklęci Święci i Werniks Williama Whartona, który jest małym arcydziełem c:
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Interesujący motyw :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej, a myśle ze mogłaby mi się spodobać! Świetna recenzja, pozdrawiam ciepło! :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada :-)
OdpowiedzUsuń