czwartek, 14 czerwca 2018

[168] Jessica Sorensen - "Niepewność Violet i Luke'a"



~Witajcie kochani!

Po raz kolejny trafiłam na słabiutką młodzieżówkę... Czasem aż się odechciewa czytać, gdy trafi się na coś takiego...

Zapraszam na recenzję!






Autor: Jessica Sorensen
Tytuł: "Niepewność Violet i Luke'a"
Ilość stron: 268
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 30 kwietnia 2018









Jestem ciekawa, czy na świecie jest drugi, równie nie spostrzegawczy człowiek jak ja, który sięga po daną książkę, nie zastanawiając się, czy nie jest to przypadkiem kontynuacja jakiejś serii. Ja tak właśnie zrobiłam w przypadku „Niepewności Violet i Luke’a” Jessicy Sorensen. Brawa dla mnie.
Całe szczęście, że w tej części autorka zamieściła najważniejsze informacje dotyczące biegu całej tej historii, począwszy od pierwszego tomu. Dlatego też ta recenzja będzie stricte o tej (dokładnie piątej) części.



Czy Violet i Luke'owi uda się odzyskać spokój, by mogli przezwyciężyć swoje lęki i stwierdzić, co naprawdę do siebie czują? 
Życie Violet Hayes to katastrofa, ma wrażenie, że zaraz straci kontrolę nad sobą. Niespodziewane informacje spadają na nią jak grom z jasnego nieba i okazują się ostatnią kroplą, która przelewa czarę. W rezultacie Violet robi coś, przez co prawie traci życie. Całe szczęście, próba kończy się fiaskiem. Obiecuje sobie, że odtąd jej rzeczywistość będzie wyglądała inaczej. Próbuje więc dowiedzieć się, co tak naprawdę czuje do Luke'a Price, jedynej osoby, która zawsze oferowała jej pomoc…
Ale Luke to alkoholik i hazardzista, który dopiero zaczyna zdrowieć i sam musi zmagać się ze swoimi demonami. Zakochał się w Violet, lecz boi się jej to powiedzieć, bo może ją tym wystraszyć, albo co gorsze, odkryć, że ona nie odwzajemnia jego uczuć, tym bardziej, że na jej życiu nadal mrocznym cieniem kładzie się chłopak z jej przeszłości…




Mam mieszane uczucia co do tej książki. Niby to nie było złe, czytało się dobrze, ale nie zachwyciło mnie aż tak, jak oczekiwałam. Historia ta ma wiele zalet, ale nie ma co ukrywać – jest to kolejne romansidło młodzieżowe – miłosna historia dwójki „nastolatków” (ciężko mi ich jakoś nazwać dorosłymi) którzy zmagają się ze zmorami z przeszłości. Schemat goni schemat. Ale książka ta niewątpliwie (tak jak wspomniałam) ma kilka zalet, o których warto tutaj wspomnieć.



Pierwszą z nich są nietuzinkowi bohaterowie. Po lekturze tych wszystkich młodzieżówek, pełnych irytujących bohaterek, których jedynym życiowym problemem był fakt, iż facet jej marzeń nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, cudowną odmianą było poznanie tej dwójki. Na reszcie doczekałam się jakiś bardziej inteligentnych przemyśleń dotyczących życia i zobaczyłam wewnętrzny konflikt do tyczący tak wielu aspektów przyszłości. Z kolei zaś ta sympatia sprawiła, że bardziej zaangażowałam się w przeżywanie tej historii. To nie było zwykle wędrowanie wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu i bezmyślne przekartkowanie stron, w celu jak najszybszego dojścia do końca historii.



Na to, iż w pewnym stopniu przeżyłam tą  historię, w głównej mierze odpowiada emocjonalność pióra pani Sorensen. Nie dość, że książkę czyta się lekko i przyjemnie, to dodatkowo ta ogromna dawka uczuć bijąca z każdej strony sprawia, że los bohaterów nie jest czytelnikowi obojętny. Wydaje mi się, że właśnie ta emocjonalność zapewniła ten rozgłos i zachwyt wobec twórczości tejże autorki. Bo jeśli chodzi o takie aspekty jak wciągająca fabuła, nagłe zwroty akcji czy też jakaś nutka tajemniczości, to nie ma co ukrywać – tym razem autorka poległa.



Największe rozczarowanie? Beznadziejne zakończenie. Mam pełną świadomość tego, że to romans i czy chcę czy nie, wszystko będzie się kręciło wokół dwójki głównych bohaterów i budzącego się między nimi uczucia. Nie mniej jednak gdy autorka wprowadza do fabuły takie wątki jak: narkotyki, morderstwo czy stalking, to musi mieć świadomość konsekwencji, jakie niesie za sobą takowy wybór. Uwierzcie mi na słowo, nie miałam wygórowanych oczekiwań wobec finału historii. Ale to, co zaserwowała mi autorka rozczarowało mnie niesamowicie. Wszystkie najciekawsze wątki historii zostały zamiecione pod dywan a na pierwszy plan wysunięto wątek miłosny. Mueh. Już mi się to naprawdę przejadło.



Podsumowując, „Niepewność Violet i Luke’a” zapowiadała się całkiem nieźle, ale wyszło jak wyszło. To kolejny romans w którym nie istnieje nic takiego jak element zaskoczenia, dreszczyk emocji czy nutka tajemności. Wszystko jest banalne, schematyczne i pozbawione jakiejkolwiek oryginalności. Niestety duża dawka emocjonalności i sympatyczni bohaterowie nie zdołali uratować tej historii. Kto by pomyślał, że zakończeniem tak można zepsuć historię…





Moja ocena: 6/10





Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.








Ktoś z Was czytał?
Co sądzicie o tej serii? :)






Girl from Stars

2 komentarze:

  1. Teraz nie mam ochoty czytać tej ksiązki. Nie ciągnie mnie. Czytałam dwie pierwsze o Callie i Kaydenie. |Byly całkiem spoko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na półce pierwszy tom i może uda mi się go przeczytać w wakacje, choć jeśli się nie uda, to rozpaczać nie będę ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń