~Witajcie kochani!
Ostatnim razem była recenzja książki, którą byłam zachwycona ("Nienawiść, którą dajesz"), a teraz dla zachowania równowagi, opinia pewnej książki, która okazała się być totalnym niewypałem :/
Zapraszam!
Autor: Mary H. K. Choi
Tytuł: "Kontakt alarmowy"
Ilość stron: 385
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 17 września 2018
Po „Kontakt alarmowy” sięgnęłam głównie dzięki ciekawemu opisowi
i świetnej okładce, która zdecydowanie wpisuje się w moje gusta. Sam fakt, że
bohaterami tej historii nie są nabuzowani hormonami nastolatkowie, sprawiło, że
żywiłam pewne nadzieje wobec tej książki i sądziłam, że być może będzie to jedna z perełek tego
roku.
Jakże bardzo się myliłam.
Dla Penny liceum było monotonnym i nudnym okresem. Co prawda
jej znajomi byli w porządku, uczyła się świetnie i nawet miała chłopaka, to
jednak jak się okazuje, niczego o niej nie wiedział. Penny, aspirująca pisarka,
wyjeżdża na studia do Austin w Teksasie – trochę ponad sto kilometrów i miliard
lat świetlnych od tego wszystkiego, co pragnie zostawić za sobą.
Sam utknął. Dosłownie, w przenośni, emocjonalnie i finansowo. Pracuje w
kawiarni i tam też mieszka, sypiając na położonym na podłodze materacu w pustym
pokoiku na piętrze lokalu. Choć wie, że gdy już zostanie sławnym reżyserem
filmowym, okres ten będzie dla niego źródłem inspiracji, siedemnaście dolarów
na koncie w banku i kończący swój żywot laptop wystawiają go na ciężką próbę.
Gdy ścieżki Sama i Penny się skrzyżują, nie będzie to spotkanie jak w typowych
romansach, lecz raczej pełne nieporadności zderzenie. A jednak bohaterowie
wymieniają się numerami telefonów i piszą do siebie wiadomości. W niedługim
czasie stają się „cyfrowo” nierozłączni, dzieląc się swoimi głęboko skrywanymi
obawami, traumami i tajemnymi marzeniami. I to wszystko bez upokarzającej dziwaczności,
która towarzyszy spotkaniom twarzą w twarz.
Z ogromnym smutkiem muszę przyznać, że ta historia
kompletnie do mnie nie trafiła. Sam styl w jakim została napisana, jest dla
mnie niezrozumiały, przez co czytało mi się to naprawdę ciężko. Pomimo licznych
przypisów autorki nie rozumiałam tych wszystkich nawiązań do komiksów, seriali itp.
Jeśli kiedyś uważałam, że tzw. „szare myszki” to bohaterki
najgorszego pokroju, tj. przewidywalne, irytujące i nudne, tak teraz zmieniam zdanie.
Penny wzbiła się ku wyżynom w tej dziedzinie. Nie chodzi o to, że nie przepadam
za takimi cichymi osóbkami. Wręcz przeciwnie, bardzo takie lubię, gdyż często
się z takimi utożsamiam. Jednak Penny to
beznadziejny przypadek kosmicznego antyspołecznika. Aż tak zacofanej bohaterki
to już dawno nie spotkałam. Ponadto denerwowało mnie to, że uważała się za
jakąś super bohaterkę, osobę która nigdy nie popełnia błędów, tylko wyciąga
innych z opresji. Nie rozumiałam skąd się brała ta jej niechęć do matki.
Owszem, jej mama była dość… specyficzna, ale to jednak mama. Dodatkowo,
odnosiłam wrażenie, że bohaterka ta lubi być w centrum uwagi. Cały czas tylko
narzeka na swoją rodzinę, przyjaciół i ogólnie na cały świat. Normalnie scyzoryk
się w kieszeni otwiera. Ludzie czasem ledwo wiążą koniec z końcem, a jej nic w życiu nie brakuje, a
mimo to biadoli i biadoli.
Jednym słowem ta postać była dziwna. Denerwowała mnie
niesamowicie. Myślałam, że poczuje z nią jakaś więź, w związku z podobną pasją
(pisanie) i nieśmiałością, trudnością w nawiązaniu nowych znajomości itp.
Niestety, ale już początku byłam negatywnie do niej nastawiona, gdy przeczytałam,
że chce ładnie wyglądać, gdy będzie zrywać ze swoim facetem. Aha. Pozostawię to
bez komentarza.
Sam również nie uratował tej historii. Irytujące w nim było
to, że był totalnym pantoflarzem. Zupełnie nie potrafił zawalczyć o siebie,
cały czas był ślepo podporządkowany kobietom „jego życia”. Zakładałam, że ten
czarny styl ubierania, tatuaże na całym ciele jasno sugerują, że jest to barwna
postać. Nic jednak bardziej mylnego. Ta postać jak dla mnie jest po prostu
niedopracowana. Sam fakt, że według autorki ma on ponad dwadzieścia lat
(bodajże dwadzieścia dwa) a wraz z Penny zachowują się jak banda nastolatków.
Wielka szkoda, że tak mało zostało odsłonięte w temacie studiów
Penny. Byłam ogromnie ciekawa jak wyglądają takie studia „pisarskie”, ale w
sumie to niczego się nie dowiedziałam, bo główna bohaterka przez całą książkę
miała tylko jedne wykłady – twórcze pisanie. Swoją drogą to zupełnie nie rozumiałam
tych opowiadań Penny. Były one równie dziwne co ona sama.
Podsumowując, „Kontakt alarmowy” okazał się dużym
rozczarowaniem. Oczekiwałam wciągającej i dojrzałej młodzieżówki, a dostała mi
się dziwna historia o dwójce jeszcze dziwniejszych osób. Do ostatniej strony
czekałam na jakiś pozytyw, coś co uratuje tą książkę. Ale nawet zakończenie
było słabe. Nie będę ukrywać, że ciężko mi się tą książkę czytało i z utęsknieniem
czekałam na ostatnią stronę.
Moja ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Ktoś z Was czytał?
Jaka jest Wasza opinia na temat tej książki? :)
Girl from Stars
Miałam w planach przeczytać tę książkę ale teraz raczej z koryguję swoje plany. 😊
OdpowiedzUsuńO nie, a okładka faktycznie wygląda świetnie! Pewnie też bym się na nią skusiła. Z opisu też nie wydawała mi się zła, ale sądząc po twojej recenzji, to mini katastrofa. Pewnie umęczyłabym się strasznie przy takiej bohaterce ;/ A skoro i chlopak jest nijaki, to już w ogóle. Zastanowię się czy chcę to przeczytać :(
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
To chyba ja się nie skuszę, chociaż i mnie okładka urzekła :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mignęła mi w zapowiedziach i wtedy też bardzo chciałam ją przeczytać, ale... Nie cierpię irytujących bohaterów, a ten pantoflarz też nie brzmi zbyt dobrze, także raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com