czwartek, 16 stycznia 2020

TOP 10: Najgorsze książki 2019 roku


~Witajcie kochani!

Zbliżająca się sesja całkowicie mnie pochłonęła, dlatego też tutaj ostatnimi czasy tak cicho :) Co jakiś czas coś jednak w styczniu się pojawi, nie martwcie się :D

Z racji tego, że rozpoczęliśmy kolejny rok, warto podsumować, co dobrego, jak i złego udało się nam przeczytać. Zapraszam na ranking dziesięciu najgorszych książek, jakie przeczytałam w 2019 roku.






Miejsce 10 
L.A. Casey "Damien"



Moja ocena: 6/10


Serię "Bracia Slater" pokochałam od pierwszego tomu i pomimo, iż nie jest to przykład literatury wybitnej, momentami jest nieco przewidywalna i schematyczna, to jednak pomimo obszernej ilości stron pochłaniałam je czasem w ciągu dnia. Uśmiałam się nie raz do łez i bawiłam się podczas ich lektury wprost wybornie :D
"Damiena" wyczekiwałam równie mocno, co małe dziecko świętego Mikołaja. To był jeden z braci, którego w każdym tomie otaczała aura tejmniczości. Autorka w każdej części rzucała nieco światła na jego przeszłość, odkrywając to coraz bardziej dramatyczne momenty z jego życia. 
Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się jakiegoś wielkiego "BUM" na koniec, a nie dostałam kompletnie nic...
Odnoszę wrażenie, że autorka kompletnie nie miała pomysłu na tą część. Wynudziłam się podczas jej lektury wprost niesamowicie. 
W tej części nie znalazłam nawet odrobiny poczucia humoru autorki, który pokochałam podczas czytania poprzednich tomów.

W skrócie: jedno z największych rozczarowań tego roku.






Miejsce 9
L.A. Casey "Alannah"



Moja ocena: 5/10


Przed chwilą był "Damien" a na miejscu dziewiątym "Alannah" czyli dopełnienie tomu piątego. 
Miałam malutką nadzieję, że autorka tą częścią się wybroni i niejako usprawiedliwi za fatalny piąty tom. Nic z tych rzeczy.
Po raz kolejny autorka nie miała zupełnie pomysłu na fabułę.
Na dodatek przez cały czas musiałam się użerać z tytułową bohaterką, która ma gorsze humorki niż kobieta w ciąży. Ciągle się obraża i oczekuje, że to ją zawsze będą wszyscy przepraszać. 
Pani Casey z braci Slater zrobiła jakieś maszyny do robienia dzieci. Ilość ciąż w ostatnim tomie i powyższej nowelce zwala z nóg.
Miałam nadzieję, że autorka skończy tą serię w porządnym stylu.
Wyszło, jak wyszło.




Miejsce 8 
Rachel Kushner "Mars room"




Moja ocena: 5/10


Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Ale tylko zapowiadało.
Natłok informacji, w tym mnogość nazwisk i miejscowości (które swoją drogą, czasem nic nie wnosiły do fabuły) nieźle potrafiły mi namieszać w głowie i sprawić, że lektura "Mars room" szła mi dość opornie.
Bywały momenty, gdy sposób opowiedzenia tej historii przypominał mi rozmowę tzw. „przekupek z rynku”. Ich rozmowy wyglądają mniej więcej tak: „A słyszałaś, że żona Pawła tego kolegi z pracy Tomka, który rok temu robił Ci remont w mieszkaniu, zrobiła to czy tamto”. Mniej więcej tego typu galimatias.
Ogólnie jest to książka bardzo szczegółowa. Zazwyczaj podoba mi się, gdy historia nie kręci tylko i wyłącznie wokół głównej bohaterki, nie mniej jednak w tym przypadku mnogość narratorów wprowadzała chaos i zamęt.
A na koniec dostałam to, czego nie znoszę, a mianowicie otwarte zakończenie.








Miejsce 7 
Agnieszka Lingas - Łoniewska "Kastor"




Moja ocena: 5/10


Swoją niezbyt pochlebną opinią "Kastora" wzbudziłam u większości zszokowanie i niedowierzanie. Nawet zarzucono mi, że nie przeczytałam książki. Trochę to przykre, bo nigdy nie oceniłam żadnej książki, której wcześniej nie przeczytałam.
Wracając jednak do "Kastora" to nie rozumiem skąd zachwyt nad tą historią. 
Gdybym miała w dwóch słowach opisać tą historię, to byłoby to „mało wiarygodna”. I to określenie odnosiłoby się do kreacji głównych bohaterów, wątku miłosnego czy motywu walk MMA. Wszystko w tej historii jest grubymi nićmi szyte.
Autorka daje dość nikły wgląd do przeszłości bohaterów, przez co nie do końca potrafiłam zrozumieć ich postępowania. 
Sądziłam, że historia w której poruszany jest wątek przemocy wobec kobiet bardzo mną poruszy, wzbudzi wiele emocji itp. Nie poczułam jednak nic. Historia spłynęła po jak po kaczce.
Wątek miłosny w moim odczuciu to też niewypał. Kompletnie nie rozumiałam skąd między tą dwójką pojawiło się jakiekolwiek uczucie. Główna bohaterka boi się mężczyzn, zwłaszcza tych silnych, napakowanych, ale jakimiś cudem Kastor wywołuje u niej poczucie bezpieczeństwa. Zakochują się w sobie z prędkością światła, odsłaniają swoje najciemniejsze sekrety na drugim spotkaniu. Czy tylko dla mnie wypada to mało wiarygodnie?

Zero emocji. Ot, taka historyjka miłosna.
Do dziś jednak zastanawia mnie, co pani Agnieszka miała na myśli, pisząc, że bohater będąc już na ringu „zaczynał swój tradycyjny taniec”. Pozostanie to jednak dla mnie tajemnicą.







Miejsce 6
K. N. Haner "Drwal"



Moja ocena: 5/10


O książkach pani Kasi słyszałam już naprawdę wiele. Z tego co zauważyłam, to albo się uwielbia jej historie, albo się ich nie trawi. Ja niestety dołączyłam do tej drugiej grupy.
Co poszło nie tak?
Po pierwsze - głupiutka i irytująca boahterka, o niezwykle niskim poziomie IQ.
Po drugie, nadmiar scen erotycznych, które za każdym razem zostały opisane w bardzo podobny sposób i które autorka wciskała na siłę, gdzie tylko się dało.
Po trzecie, autorka zdecydowanie powinna popracować nas pisaniem historii z perspektywy mężczyzny, bo niestety to wykonanie wypadło mało wiarygodnie. Jason jak dla mnie zbyt dużo rozmyślał, rozkładał wszystko na czynniki pierwsze. Potrafił mieć milion myśli na minutę, a złotymi myślami sypał jak z rękawa. Mnie to nie przekonało.
Po czwarte, zabrakło mi rozwinięcia wątku artystycznego. Główny bohater niby jest cenionym rzeźbiarzem, ale autorka ani słowem nie wspomina co, jak i w czym rzeźbi. Cokolwiek. Według opisu „(…) tworzy rzeźby, wyrażając w nich emocje, których nie do końca rozumie.” Akurat. Poproszę o jakieś konkretne dowody.
Po piąte, pani Haner zasypuje wręcz bohaterów mieszanką wszelakich problemów, dramatów i tragedii. Pomijając już fakt, że jak dla mnie takie historie są totalnie przerysowane, to jednak skoro autorka bierze się za poruszanie takich trudnych tematów, to powinna być świadoma konsekwencji swoich decyzji. A w przypadku „Drwala” mamy do czynienia z brutalnym gwałtem, po którym główna bohaterka pozbierała się w ciągu kilku dni. POWAŻNIE?!







Miejsce 5
Karolina Winiarska "Następnym razem"



Moja ocena: 5/10


Z tą książką mam jeden, dość istotny problem. Była niestety tak nijaka, że nie pamietam kompletnie nic. Ani imion bohaterów, ani zarysu fabuły. Nic. Jedyne co pamiętam, to to, że był to debiut naszej rodzimej autorki.
Dlatego też muszę teraz zerknąć na moją recenzję, by przypomnieć sobie, jakie wobec niej miałam zarzuty.

*chwilę później*

A więc tak...
Zabrakło mi emocji. 
I kompletnie nie rozumiałam skąd to wieloletnie zauroczenie głównych bohaterów, skoro między nimi do NICZEGO nie doszło. Rozumiem, pierwsze miłości często trwale zapisują się w naszych sercach i umysłach, ale są one czymś poparte. Nieśmiały flirt, czułe słówka, pierwszy pocałunek. Cokolwiek. A w tym przypadku nie było NIC.
Przez te kilkanaście lat bohaterowie nie mają praktycznie ze sobą żadnego kontaktu. Sporadycznie, od święta wysyłają sobie SMS-y, które są tak zwyczajnie i małostkowe, że równie dobrze mogłyby być wymieniane między kolegą a koleżanką. Stąd moje pytanie: Skąd nagle ta wielka, wieloletnia miłość? 







Miejsce 4
K. N. Haner "Ring girl"



Moja ocena: 5/10



I mamy kolejną powieść pani K. N. Haner.
Co tym razem mi się nie podobało? Otóż:

Po pierwsze, główna bohaterka była jeszcze gorsza od tej w "Drwalu". Autorce należą się gratulacje, gdyż z tak irytującą, niedojrzałą i najzwyczajniej w świecie głupią bohaterką to już dawno nie miałam do czynienia. Eden ma bodajże dwadzieścia dwa lata, ale zachowaniem dorównuje rozkapryszonej szesnastolatce. Pełno w niej sprzeczności, a jej idiotyczny tok myślenia czasem woła o pomstę do nieba. Przykładowo: dość często narzeka na to że jest sama, po czym po chwili stwierdza, że miłość to zło, bo przez nią człowiek traci rozum. Aha. Ogólnie rzecz biorąc uważa się za dużo lepszą od innych. Zupełnie nie szanuje ojca, rości sobie jakieś prawa do krytykowania i oceniania jego decyzji, ale nie widzi problemu w tym, że żyje rozrzutnie, dzięki dostępowi do jego konta. 

Po drugie, Dwa, najważniejsze wątki, czyli: relacja rodzic & dziecko i motyw boksu, ring girl wypadły bardzo blado. Między Loganem a jego ojcem jest uczucie nienawiści, które autorka znów poparła tylko jakimiś krótkimi informacjami. Pana Johnsona praktycznie w tej książce nie ma. Tylko pod koniec pani Haner rzuca na jego postać nieco więcej światła. Z kolei boks… Jego tu w ogóle nie ma. Zero opisów walk, czy treningów. Nic. Czasem tylko pojawiało się zdanie, typu: „Logan wygrał walkę” czy też „Logan udał się na trening”. I to by było na tyle. O „ring girl” też za wiele z tej książki się nie dowiecie. 

Nie bez powodu autorka nazywa siebie „Królową dramatów”. W „Ring girl” znajdziecie wszystko: napad, przemoc domową, przestępstwa, narkotyki itd. Taki „misz masz wszystkiego”. Normalnie polska wersja brazylijskiej telenoweli. 







Miejsce 3
Nina Majewska - Brown "Tylko dla dorosłych"



Moja ocena: 4/10



"Tylko dla dorosłych" zasługuje na tytuł "Książki z najbardziej niewykorzystanym potencjałem w roku 2019". 
Główna bohaterka, Klara, przechodzi przemianę, jakiej w życiu nie widziałam. Szarych myszek w tego typu książkach nie brakuje. Nie mniej jednak, przez dwa pierwsze rozdziały kobieta ta chodzi w za dużych ubraniach, maluje się zbyt jasnym podkładem i nieumiejętnie tuszuje rzęsy. Potem jednak za sprawą pewnego incydentu przenosi się do XIX wieku, gdzie zamienia się w pewną siebie i wyuzdaną kobietę, która potrafi kusić mężczyzn i eksperymentować w łóżku. 
Najciekawszy wątek, czyli przeniesienie się przez bohaterkę w czasie, jest kompletnie nie wykorzystany. Autorka tylko poświęca nieco więcej uwagi na opisanie strojów kobiecych, jakie noszono w tamtym okresie. To jednak troszkę za mało.
Z kolei wątek romantyczny jak dla mnie nie istnieje. Nie rozumiem skąd, między Klarą a jej XIX-wiecznym kochankiem pojawiło się uczucie, skoro ich znajomość miała tylko i wyłącznie cielesny wymiar.






Miejsce 2
Steve Bloom "Wynajmij sobie chłopaka"



Moja ocen: 2/10


Ta książka uświadomiła mi, że to, iż dana historia zostanie, bądź została zekranizowana przez Netflixa nie oznacza, że dana historia jest dobra. "Wynajmij sobie chłopaka" to idealny przykład. Ta książka jest po prostu beznadziejna.
Poczynając od od nijakiej fabuły, beznadziejnie wykreowanych bohaterów, a kończąc na fatalnym stylu pisania autora. 
Jednym słowem: dramat. Ktoś to w ogóle czytał przed wydaniem?

Główny bohater, Brooks to chyba jedna z najgorszych literackich postaci z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Niezwykle płytki, zadufany w sobie. Nie wspominając już o tym, jak wiele jest w nim sprzeczności. Chłopak ten, to klasyczny przeciętniak. Nie uczy się wybitnie, nie ma żadnych zainteresowań, ale uparł się, że pójdzie do jednej z najlepszych uczelni. Po co? Żeby zaistnieć, móc pochwalić się papierkiem, a w przyszłości zarabiać kupę szmalu. Ale to nie wszystko. W pewnych fragmentach autor próbuje wmówić czytelnikowi, że Rattigan tak naprawdę to dżentelmen. Ale kilka stron później nasz amant nie widzi problemu by zaliczyć jakąś pustą laskę. Co więcej, w „chwili śmierci” myśli o tym, że nie zdążył się z nią przespać. No tak. Cóż za głębia. Cóż za szarmanckość. 

Denerwujące również było ciągłe wstawianie wyjaśnień jakiś banalnych słów. Gdyby to były jeszcze jakieś trudne pojęcia, to pewnie by mi to nie przeszkadzało, ale to wyglądało tak: „Dziś muszę zrobić coś, co mnie absolutnie mierzi. „Mierzić” czasownik, „wzbudzać obrzydzenie, odpychać” czy „Można by sądzić, że zapewni to człowiekowi krztynę poczucia bezpieczeństwa. „Krztyna” rzeczownik, „odrobina, śladowa ilość”. 

„Wynajmij sobie chłopaka” to książka pozbawiona jakichkolwiek wartości, mówiąca o tym, że jak nie masz pieniędzy, ani papierka z jakiejś wybitnej uczelni, to jesteś nikim. Totalnym zerem. 









Miejsce 1
Angel Payne "Piorun"



Moja ocena: 1/10


Po zakończonej lekturze w mojej głwoie było tylko jedno pytanie: CZY KTOŚ TO W OGÓLE CZYTAŁ PRZED WYDANIEM?! 
Panie miły! Takiej szmiry to jeszcze nigdy w życiu nie czytałam.
Tragiczny styl pisania autorki, brak opisów wszystkiego (za wyjątkiem ich ciał - tego jest nawet za dużo), dialogi na poziomie dziecka z podstawówki, durne dziewczę o jeszcze dziwniejszym imieniu (Emmalina) z tendencją do powtarzania jednego słowa cztery razy oraz nasz super bohater - Piorun, który zamiast krwi ma w żyłach elektryczność. Różne rzeczy już czytałam, ale świecąca sperma na zawsze pozostanie w mej pamięci.
Podziwiam samą siebie, że dotrwałam do końca tej pomyłki.
Tak, POMYŁKI. Bo książką tego nazwać się nie da. 
Żebyście mieli pełną świadomość, jak straszne jest to coś, załączam kilka cytatów znalezionych na Lubimy Czytać:

"Doprowadzona do doskonałości sztuka walenia konia również nauczyła mnie paru rzeczy, na przykład tego, że moja sperma świeci teraz jak odpad nuklearny, gdy wiruje w odpływie prysznica".

"Jej wilgotny i ciepły trójkącik wpasowuje się niczym klucz w moje krocze, otwierając drzwi podniecenia w mojej psychice"

"Pożeram wzrokiem jej zmysłową kremową chwałę i wydaję głęboki pomruk, gdy mój kutas podryguje z aprobatą"

Nie będę Was bardziej katować :D





A jak wygląda Wasz ranking najgorszych książek minionego roku? Od jakiej książki powinnam trzymać się z daleka? :D
Czytaliście którąś z powyższych? Co o nich sądzicie? :)



Girl from Stars

8 komentarzy:

  1. Zdarzyło mi się kiedyś wypożyczyć książki które totalnie mnie nie porwały, styl też nie był wysokich lotów. Jedną ztakich książek było 50 twarzy Greya. Jak dla mnie totalna szmira. Nie sięgnęłam po kolejne części. Jak dla mnie zarówno fabuła jak i styl mocno leżą. Beznadzieja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ring Girl i Kastor chciałam przeczytać, ale teraz muszę się zastanowić nad tym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee, chyba nie było tak źle w tym 2019, skoro wiele książek tutaj ma nawet ocenę 4 czy 5. :) Ale to dobrze! Co do Kastora - fajnie, że wyrażasz swoją opinię, zamiast ślepo podążać za innymi. To bardzo ważne moim zdaniem.

    Powodzenia z sesją! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam żadnej z tych książek (pewnie na szczęście). Ja rozczarowałam się bardzo "cudem polskiej literatury" od Lipińskiej - no dobra, na własne życzenie, bo wiedziałam, że to jest złe, a jednak przeczytałam. Ogromną szmirą okazał się także pierwszy to serii "7 grzechów głównych" i to będzie "Nieczystość" od Robin Wasserman. Hmm, te 2 to chyba tak najbardziej zapadły mi w pamięć, choć wiem, że było tego więcej, bo też wysmarowałam post xd.

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Większości z nich nie czytałam :) "Następnym razem" miałam w planach, ale teraz jeszcze to przemyślę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam żadnej z tych książek, ale planuję przeczytać Kastora. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Tej świecącej spermy już nie odprzeczytam, ale przynajmniej wiem od czego trzymać się z daleka :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się w 100% z pierwszym wyborem, szoda czasu na tą książkę :(

    OdpowiedzUsuń