~Witajcie kochani!
Sobotnie porządki uważam za oficjalnie zakończone, a więc mogę w spokoju oddać się lekturze kolejnej (miejmy nadzieję) dobrej książki :D
Zanim to jednak nastąpi, kilka słów o książce, która za kilka dni będzie mieć swoją oficjalną premierę.
Zapraszam!
Autor: Meghan March
Tytuł: "Król bez skrupułów"
Seria: "Trylogia Mount"
Ilość stron: 229
Wydawnictwo: Editio
Data premiery: 12 lutego 2018
„Król bez skrupułów” miał być pełną akcji i
niebezpieczeństwa historią, ociekającą pożądaniem i namiętnością. Tytułowy
bohater według opisu powinien być bezwzględnym i zimnym jak lód mężczyzną, a
jego ofiara – rudowłosą pięknością, gotową poświęcić wszystko, by ocalić swoje
dziedzictwo.
Ale jak było naprawdę? Czy dostałam to, czego oczekiwałam?
Keira Kilgore jest rudowłosą pięknością o ognistym
temperamencie i niepokornej duszy. Prowadzi destylarnię, która należy do jej
rodziny od czterech pokoleń, i to dziedzictwo jest dla niej wszystkim.
Zwłaszcza teraz, gdy po kilku miesiącach małżeństwa zmarł jej mąż. Nie był to
udany związek. Brett, jej małżonek, regularnie ją zdradzał, podkradał pieniądze
z firmowego konta, a gdy zginął, okazało się, że... pozostawił ją z ogromnym
długiem, którego w żaden sposób nie mogłaby spłacić. Najgorsze jednak, że
zadłużył Keirę u człowieka, który rządzi Nowym Orleanem żelazną pięścią.
Lachlan Mount nie ma żadnych zahamowań ani
słabości, a o jego bezwzględności krążą legendy. Nikt nie odważy się
kwestionować jego życzeń czy łamać ustalonych przez niego zasad — ani policja,
ani żadna z mafii działających w tym mieście. Mount trzyma się w cieniu. Nikomu
nie pozwala zbliżyć się do siebie, może poza nielicznymi kobietami, które potem
giną bez wieści. Mężczyzna może zrobić wszystko, bo nigdy nie spotkał się nawet
z cieniem oporu. Kontrolował Nowy Orlean w pełnym tego słowa znaczeniu, a jego
żądania zawsze były spełniane. Tak miało być i tym razem.
W zamian za odstąpienie od zniszczenia
dziedzictwa Keiry zażądał jej samej...
Po zakończonej lekturze postanowiłam zerknąć na opinie innych
czytelników o tej książce, zamieszczone na portalu Lubimy Czytać. Moje
zaskoczenie osiągnęło dość wysoki poziom, gdy zobaczyłam, że ludzie są tą
książką zachwyceni. Oczywiście nikogo
nie oceniam – ile ludzi, tyle opinii.
Dla mnie jednak „Król bez skrupułów” posiadał duży potencjał, który niestety
nie został wykorzystany.
To, czego zdecydowanie zabrakło mi w tej historii to wgląd do
niebezpiecznego świata mafii. Autorka zrobiła wokół Lachlana groźną otoczkę,
dzięki której jest ponad wszystkimi, nikt nie jest w stanie mu zaszkodzić. Ale
jak do tego doszedł? Co zrobił? Nie wiadomo. Wszystko opiera się tylko na
głupich pogłoskach, typu: „słyszałam, że to i tamto” czy „Ponoć gdy … to on …”
i tak w koło Macieju. Nie do końca wierzyłam w tą bijącą od niego niebezpieczną
aurę, bo nie była ona niczym potwierdzona. A sadystyczny dupek w idealnie
skrojonym garniturze to jak dla mnie zbyt mało na „bezwzględnego króla Nowego
Orleanu”.
Skoro wyjaśniłam czego mi zabrakło, przejdźmy do tego, czego
w moim odczuciu było stanowczo za dużo. Mianowicie mam tu na myśli sceny
erotyczne. Mam pełną świadomość tego, do jakiego gatunku zalicza się ta
historia, nie mniej jednak nawet erotyk powinien jakąś fabułę mieć. A w
przypadku „Króla bez skrupułów” ona leży i kwiczy. Sceny te też nie były
napisane aż tak dobrze, by była potrzeba napchania nimi całej książki. Co
więcej kilka razy spotkałam się z takimi opisami, bądź komentarzami Lachlana,
które najzwyczajniej w świecie były niesmaczne.
Sami bohaterowie też z nóg nie zwalają.
Oboje są dość schematyczni i dość łatwo było mi przewidzieć ich następne kroki,
zachowania.
Tak jak już wspominałam Lachlan nie wzbudził we mnie żadnej grozy. W zasadzie
nie wzbudził we mnie niczego. Pozostał mi praktycznie rzecz biorąc obojętny.
Być może w kolejnych częściach autorka rzuci na tą postać nieco więcej światła,
czyniąc go bardziej charyzmatycznym.
Z kolei zaś Keira początkowo mi imponowała, ale potem wzbudzała we mnie uczucie
ogromnej irytacji. March zrobiła z niej wielką, pyskatą buntowniczkę, która
jednak nie miała oporów z czerpania przyjemności z ich fizycznych kontaktów.
Oboje przechodzą pewnego rodzaju przemianę, której kierunek dość łatwo
przewidzieć.
Książka posiada całkiem dobry początek i zadowalające
zakończenie.
Byłam pozytywnie zaskoczona pierwszymi rozdziałami książki, gdyż spodziewałam
się, że bohaterowie prześpią się ze sobą w drugim rozdziale, biorąc pod uwagę
małe rozmiary tej książki. Na całe szczęście autorka niczego nie przyśpieszała.
Potem to wiadomo: seks, seks, seks.
I tak do zakończenie, które w moim odczuciu nie było zło. Autorka wprowadziła
jakiś drobny element zaskoczenia, który zapewne miał na celu zachęcenie do
sięgnięcia po kolejne tomy. Czy jej się
to udało? Musicie sprawdzić to sami.
„Król bez skrupułów” liczy sobie niewiele ponad dwieście
stron, więc jest to lektura na jeden wieczór. Nie należy on do literatury
ambitnej, momentami powiewa w nim nudą, a scen erotycznych jest za dużo. Czytałam wiele podobnych historii tego typu i domyślam się jak cała trylogia „Mount”
się skończy. Czy sięgnę po II tom? Czas pokaże.
Moja ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio.
Girl from Stars
Ja ne planuję lektury tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńJakoś nie przekonuje mnie ta książka więc raczej sobie ją odpuszczę. Pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOj, nie moja tematyka, zdecydowanie odpuszczam.
OdpowiedzUsuń