~Witajcie kochani!
Dzisiaj serdecznie zapraszam na recenzję współczesnej baśni, która skradła moje serce :)
Autor: Jessie Burton
Tytuł: "Marzycielki"
Ilość stron: 159
Wydawnictwo: Literackie
Data premiery: 27 lutego 2019
Wystarczy
spojrzeć na szatę graficzną mojego bloga, by z łatwością stwierdzić, że
uwielbiam bajki i baśnie. Bracia Grimm, Andersen - to ich dzieła najczęściej
towarzyszyły mi w dzieciństwie, kiedy to początek miała moja miłość do
czytania. Pomimo ich odległego czasu powstania, zawierają w sobie morały i
magiczna wręcz treść, które czynią je ponadczasowymi.
Również
współcześnie powstaje wiele baśni. Są takie, które podobają mi się bardziej lub
mniej. Jednak “Marzycielki” Jessie Burton zdecydowanie moje zaliczyć do grona
moich “perełek”.
Siostrzana
miłość, siła wyobraźni, dziewczęca odwaga i walka o niezależność... Jessie
Burton, autorka światowych bestsellerów „Miniaturzystka” oraz „Muza”, powraca z
zachwycającą i przepięknie ilustrowaną baśnią dla tych, w których drzemie
dziecko.
Dla dwunastu córek króla Alberta śmierć królowej
Laurelii oznacza nie tylko utratę matki. Decyzją ojca dziewczęta zostają objęte
ścisłą ochroną. Odbiera się im ukochane lekcje, przedmioty i – co najważniejsze
– osobistą wolność.
Jednakże siostry, zwłaszcza najstarsza z nich,
księżniczka Frida, nie zgadzają się na taki los. Jest coś, co nadal posiadają i
czego ojciec nie może im odebrać: siła wyobraźni. Mogąc polegać wyłącznie na
własnej pomysłowości, królewny podejmują walkę o życie na swoich warunkach.
“Marzycielki”
to współczesna, ponadczasowa baśń o sile siostrzanej miłości i potędze
wyobraźni. Porusza wiele istotnych kwestii, problemów, z którymi do dziś dnia
się borykamy, np. kwestia równouprawnienia, pewnego rodzaju dyskryminacji w
przypadku kobiet. Nie da się ukryć, że baśń ta ma feministyczny wydźwięk, nie
mniej jednak kwestie te poruszane są w sposób delikatny, nie przyćmiewając przy tym faktu, iż
jest to baśń skierowana głównie do młodszych czytelników.
To
co wyróżnia “Marzycielki” na tle innych baśni, to obalenie przez autorkę
stereotypu idealnego mężczyzny “wybawiciela”. Jeśli oczekujecie wspaniałego
księcia na śnieżnobiałym rumaku, który ocali księżniczki z opresji, to nie tym
razem. Pani Burton w swojej baśni pokazuje, że więzy rodzinne to niespotykana siła,
która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu.
Autorka
posiada niezwykle lekkie pióro, potrafi umiejętnie stworzyć baśniowy klimat,
dzięki barwnym opisom, humorystycznym wstawkom itp. Zgrabnie wplata do fabuły
elementy współczesności, dzięki czemu w zamku znajdują się takie przedmioty jak
telefon czy lodówka, a w królewskim garażu gości najprawdziwszy kabriolet
ze skórzanymi siedzeniami.
Nie
byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o cudownym wydaniu tej niezwykłej baśni.
Książka została wydana w twardej oprawie, posiada złote wtłoczenia na okładce,
a środku znajdują się prześliczne ilustracje wykonane przez Angele Barrett.
Podsumowując,
“Marzycielki” to piękna, współczesna baśń o ponadczasowe treści. Z pewnością
skradnie serca zarówno młodszych jak i starszych czytelników. Jeśli w
przyszłości sama zostanę mamą, z pewnością przeczytam swojemu dziecku tą baśń.
Gorąco polecam!
Moja
ocena: 8/10
Kiedy mój chrześniak będzie trochę starszy, przeczytamy ją wspólnie. 😊
OdpowiedzUsuńSama mam ochotę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNa razie dzieci nie mam, ale jak będę planowała, to będę miała tę pozycję na uwadze. :)
OdpowiedzUsuń