niedziela, 17 marca 2019

[220] Penelope Ward - "Mieszkając z wrogiem"



~Witajcie kochani!

Dziś znów recenzja literatury kobiecej, która jednak wypadła zdecydowanie lepiej niż poprzednia ("Piorun" Angel Payne) :D

Zapraszam!







Autor: Penelope Ward
Tytuł: "Mieszkając z wrogiem"
Ilość stron: 314
Wydawnictwo: Editiored
Data premiery: 8 stycznia 2019








Po raz pierwszy do czynienia z twórczością Penelope Ward miałam jakiś rok temu. Wtedy to sięgnęłam po „bestsellerowego” „Przyrodniego brata”. Pomimo ogólnych zachwytów nad historią i ogólnie twórczością pani Ward, mnie ta historia, ani styl autorki nie porwały. Miałam mnóstwo zastrzeżeń co do „Przyrodniego brata” i w ostateczności oceniłam ją dość nisko. Rzadko jednak bywa tak, bym po jednej książce skreśliła jakiegokolwiek autora. Dlatego też mając ochotę na lekką i niezobowiązującą lekturę sięgnęłam po najnowszą książkę Penelope Ward, wydaną przez Wydawnictwo Editio, a mianowicie „Mieszkając z wrogiem”. Czy tym razem przekonałam się do historii pani Ward?


Dwudziestoczteroletnia Amelia musi zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem: zdradą. Pewnej namiętnej nocy odkryła, że nie jest dla ukochanego Adama jedyną kobietą. Mężczyzna przez wiele tygodni prowadził podwójną grę. Jakby tego było mało, zmarła ukochana babcia dziewczyny, która jednak pozostawiła jej spadek — rodzinną biżuterię i połowę domu. Druga połowa przypadła Justinowi, jej przyjacielowi z dzieciństwa i bratniej duszy. Kiedyś chłopak nie tylko bronił Amelii i się nią opiekował, ale także układał dla niej piosenki, śpiewał i grał na gitarze. Dla dziewczyny Justin był jak najbliższy przyjaciel, dla jej babci — jak wnuk. Problem w tym, że wiele lat temu oboje rozstali się w wielkim gniewie.
Spotkanie po latach okazało się koszmarem. Złośliwości, wzgarda, drwiny na każdym kroku. Dziewczyna Justina, Jade, na próżno starała się załagodzić sytuację i doprowadzić do normalnych stosunków. Natomiast dla Amelii rzeczywistość stawała się coraz trudniejsza. Powracały wspomnienia o chwilach, w których ona i Justin rozumieli się bez słów i byli sobie naprawdę bliscy. Niespodziewanie doszły do głosu tłumione wcześniej uczucia. I choć Justin nieraz wydawał się jej drogi jak nikt inny, po kilku minutach okazywał wobec niej zimną wrogość. Mieszkanie z kimś takim pod jednym dachem nie mogło być łatwe. Amelia zaczęła zdawać sobie sprawę, że ten kuriozalny konflikt rozwija się w dość nieoczekiwany sposób...



„Mieszkając z wrogiem” to według mnie idealny przykład tego, jak grafika na okładce może być krzywdząca dla treści danej książki. Na pierwszy rzut oka, zapewne każdy stwierdziłby, że jest to typowy erotyk, w którym bohaterowie się tak nienawidzą, ze aż się w sobie zakochują, zawierają między sobą umowę dotyczącą ich relacji – zero uczuć, sam seks itp. Nic bardziej mylnego. Nie wiem komu wpadł do głowy pomysł na taką, a nie inną grafikę, ale zupełnie nie oddaje ona charakteru i klimatu tej historii.


Jeśli chodzi o fabułę, to w pewnym stopniu autorka popada w pewne schematy. Dość łatwo przewidzieć w jakim kierunku podąża ta historia. Podczas lektury czasem nasuwały mi się myśli dotyczącego tego, że już miałam do czynienia z podobnymi historiami. Nie mniej jednak styl pisania autorki i dopracowana fabuła sprawiają, że „Mieszkając z wrogiem” jest lekką i przyjemną lekturą na jeden dzień, a jej przewidywalna treść nie przeszkadza w lekturze.


Główni bohaterowie z pewnością zyskali moją sympatię, choć nie jestem przekonana czy na długo pozostaną w mej pamięci. Podobało mi się to, że autorka nie spieszyła się z rozwojem relacji między głównymi bohaterami. Okładka sugeruje, ze bohaterowie przez całą historię nie mogą od siebie rąk odlepić, ale powtarzam -to nie jest erotyk. To romans. Zawarte są w niej może ze trzy sceny współżycia. Pozostała część to wzruszająca i ciekawa historia o sile przyjaźni i… miłości.


Podobało mi się to, że autorka rozwinęła motyw muzyki.  Nie próbowała na siłę wypchać na pierwszy plan wątku miłosnego, tak jak np. w przypadku „Forever my girl” Heidi Mc Laughlin, gdzie główny bohater jest niby światowym muzykiem, (ale dowiadujemy się tego tylko dzięki krótkiej wzmiance w pierwszym rozdziale) ale jest to mało istotne, gdyż autorka przez całą fabułę pisze tylko i wyłącznie o miłości między głównymi bohaterami. Rozumiem, że ten gatunek wymaga poświęcenia większej uwagi wątkowi miłosnemu, ale nie można nią zapychać całej fabuły. I tak jak już wspomniałam, Penelope Ward w „Mieszkając z wrogiem” nie popełnia tego błędu. Widoczne jest to choćby w tym, że umieściła w historii teksty piosenek.


Podsumowując, nie jest to literatura górnych lotów. Podobnych historii jest wiele, ale jeśli szukacie lekkiego romansidła dla wypełnienia chwili relaksu, to możecie sięgnąć właśnie po „Mieszkając z wrogiem” Penelope Ward.




Moja ocena: 7/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editiored.






Czytaliście tą lub inną historię tej autorki?
Co polecacie, a co niekoniecznie? :D




Girl from Stars

3 komentarze:

  1. Czytałam dużo dobrego na temat książek tej autorki, więc myślę, że dam im szansę w tegoroczne wakacje. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że okładka jest tak myląca. :/ Też czytałam jedną taką książkę z podobną okładką, a co to miało wspólnego z treścią, nie mam bladego pojęcia. A co do tej książki, jeszcze nie mówię nie. :)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń