Kochani!
Życzę Wam zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych, przepełnionych nadzieją i miłością. Radosnego i wiosennego nastroju, przemiłych spotkań w gronie rodziny i przyjaciół oraz wesołego Alleluja! :)
W ten wyjątkowy dzień zapraszam na Wielkanocny Book Tag :)
"Słodkie zakończenia" kojarzą mi się głównie z romansami. Ciężko jednak wybrać coś oryginalnego, gdyż większość książek z tego gatunku kończy dość podobnie. Po przeglądnięciu ostatnich przeczytanych przeze mnie książek, przypomniałam sobie urocze zakończenie powieści Whitney Barbetti pt. "Dziesięć poniżej zera".
Po przeczytaniu ostatniej strony tej historii, na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech. Zakończenie było lekkie i nieprzesłodzone :D Czyli jak dla mnie idealne :D
Do tej kategorii idelanie pasuje książka, której recenzję dodałam wczoraj, a mianowicie "Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar'a.
Pomimo, że tematyka tej powieści historycznej jest dość trudna, bolesna, brutalna, to jednak autor tak ją przedstawił, że stała się głównie powieścią o nadziei. "Kołysanka z Auschwitz" to hołd autora dla wyjątkowej kobiety, która walczyła o "lepsze jutro" dla romańskich dzieci w obozie zagłady.
W tym przypadku od razu na myśl przyszła mi Dorrit, czyli główna bohaterka powieści dystopijnej pt. "Jednostka", autorstwa Ninni Holmqvist.
Bohaterka przechodzi w tej historii dość diametralną przemianę. Z spokojnej, pogodzonej ze swoją nieprzydatnością 60-latki, zmienia się w dojrzałą, pewną siebie, walczącą o swoje prawa kobietę, która pokazuje, że na miłość nigdy nie jest się za starym.
Co prawda, nie mogłąm się pogadzić z jej ostateczną decyzją, ale zrówno ta postać, jak i cała historia zapadła w mej pamieci.
Raczej preferuję książki, które mają 300-380 stron, gdyż powieści bardziej "obfite" zazwyczaj są strasznie przedłużane. Ostatnią książką, która miała znacznie więcej stron, niż preferuję, a która według mnie była bardzo dobra, była "Birthday Girl" Penelope Douglas.
Książka ta, liczyła sobie dokładnie 470 stron, ale fabuła była na tyle ciekawa, bym wciągnęła się od pierwszego do ostatniego rozdziału :D
Nie wiem, czy "Piorun" Angel Payne jest jakoś bardzo popularny, nie mniej jednak, nie da się ukryć, że swego czasu było o nim dość głośno.
To było tak potwornie złe.
Superbohater z świecącą w ciemności spermą.
Głupia bohaterka, którą spokojnie można byłoby nazwać "tępą dzidą".
Brak jakiejkolwiek fabuły.
Dialogi o niczym.
DRAMAT.
"Hush", czyli trzecia część trylogii "Czarny lotos" nie wykończyła mnie. Określiłabym to po prostu rozczarowaniem.
Nie czytało się tej części źle. Na tle poprzednich dwóch części wypadła dość słabo, nie mniej jednak nie cierpiałam męk i katuszy podczas jej czytania.
Epilog to jak dla mnie mało śmieszny żart - to tak na marginesie :D
Ogólnie rzecz biorąc, rzadko kiedy jakakolwiek okładka mnie zachwyca. Podoba mi się wiele, ale jednak daleko do zachwytu XD
Po szybkim przejrzeniu 5 półek z książkami, myślę, że do tej kategorki mogłabym przypisać "Marionetkę" Amo Jones.
Ta okładka jest bardzo w moim stylu. Tajemnicza, mroczna, niejako symboliczna.
Perfect!
Ostatnią przeczytaną przeze mnie książkę, w której miałam do czynienia z sympatycznymi, złożonymi, dobrze wykreowanymi postaciami było "Z dala od świateł" Samanthy Young.
Z seriami książkowymi jest ten problem, że zazwyczaj początkowe tomy są świetne a kolejne są zwyczajnie słabsze. Myślę, że w tej kategorii zwycięży seria, którą jako pierwszą przeczytałam w całości, a jest nią seria o "Harrym Potterze" :D
I to już wszystko :D
A jakie książki Wy typowalibyście do poszczególnych kategorii?
WESOŁYCH ŚWIĄT! ♥
Wasza Girl from Stars
Bardzo ciekawy tag.:)
OdpowiedzUsuń