czwartek, 13 lutego 2020

[281] Laurelin Paige - "Ostatni pocałunek"


~Witajcie kochani!

Nie tak dawno, na blogu ukazała się recenzja pierwszej części duologi "Pierwszy i ostatni", pt. "Pierwszy dotyk". Powieść ta, średnio mi się podobała, ale nie lubię zostawiać niedokończonych serii, dlatego dziś mam dla Was recenzję drugiego tomu - "Ostatni pocałunek" :)
Zapraszam!








Autor: Laurelin Paige
Tytuł: "Ostatni pocałunek"
Ilość stron: 492
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 21 lipca 2017












Tak jak przypuszczałam, pomimo iż „Pierwszy dotyk” (czyli pierwszy tom duologii „Pierwszy i ostatni” Laurelin Paige) średnio mi się podobał, to i tak sięgnęłam po tom drugi. Autorka zakończyła historię w takim momencie, że po prostu MUSIAŁAM wiedzieć, jak ta powieść się zakończy. 

Emily Wayborn wie, czego pragnie. Może to niebezpieczne. Może balansuje na krawędzi. Prawdopodobnie nie może mu zaufać. Jednak Reeve Sallis, zabójczo przystojny miliarder, to jedyny facet, który potrafi ją zaspokoić. Naprawdę rozumie jej potrzeby, zarówno te łóżkowe, jak i osobiste. Tylko z nim może w końcu być sobą. W dodatku został jej już tylko on. O jej życiu prywatnym lepiej nie wspominać. Mimo niezdrowego wręcz przywiązania, Emily nie potrafi zapomnieć, że seksowny miliarder jest mistrzem manipulacji i skrywania mrocznych tajemnic. Chociaż kobieta pragnie je odkryć, ktoś usilnie dba o to, aby nawet nie zbliżyła się do prawdy.
Z biegiem czasu, Emily zdaje sobie sprawę, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Niebezpieczeństwo zagraża już nie tylko jej sercu, ale i życiu.

Muszę przyznać, że w pewnym stopniu drugi tom wypada nieco lepiej. Głównie za sprawą rozwinięcia wątku sensacyjnego, i jednoczesnym ograniczeniu wątku erotycznego. W końcu coś zaczyna się w tej historii dziać. Głęboko skrywane tajemnice wychodzą na jaw, a niejasny związek Sallisa z mafią, utrudnia życie głównym bohaterom.

Niestety, książka ta i tak wypada bardzo słabo. Męczące było zrozumienie tych zawiłych i skomplikowanych relacji między Reevem, Emily i Amber. Sallis niby kocha jedną, ale nie umie odprawić drugiej. A te dwie rozkapryszone panny, wielkie przyjaciółki (ba! wręcz „siostry”) potrafiły nie raz sprawić, że traciłam wiarę w przyjaźń. Bo jeśli to, co autorka przedstawia w całej tej duologii jako przyjaźń, to ja mówię stanowcze: nie, dziękuję.
Każdy z tej trójki bohaterów chce iść do przodu, jednocześnie cały czas oglądając się wstecz.

Emily działała mi na nerwy jeszcze bardziej niż w poprzednim tomie. Przez całą książkę zgrywa rolę męczennicy, która nie umie zawalczyć o swoje. Która potrafi odrzucić to, na co jej zależy, przez wzgląd na jakieś głupie zasady wyimaginowanej przyjaźni. Aż człowiek ma ochotę wejść do tej historii, potrząsnąć bohaterką i krzyknąć przez megafon: „Kobieto, ogarnij się!”.
Autentycznie były momenty, gdy przez jej durne zachowania, zawiłe i pokręcone przemyślenia, miałam ochotę rzucić tą książkę w kąt i nigdy do niej nie wracać.

Autorce po raz kolejny udało się mnie zaskoczyć w finale. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Nie mniej jednak według mnie, zakończenie to było mocno niedopracowane. Po pierwsze, nieco irytujące jest sytuacja, gdy człowiek czyta takie tomiszcze, w których autor co chwila zasypuje go nowymi tajemnicami, sekretami, czy kłamstwami, by ostatecznie wyjaśnić wszystko po macoszemu na pięciu ostatnich stronach. Po drugie, zabrakło mi twardych dowodów, dzięki którym uwierzyłabym kto jest tym „złym” w tej historii. Dostałam jedynie spekulacje i przypuszczenia głównych bohaterów. Tak się nie robi.

Podsumowując, duologia „Pierwszy i ostatni” być może spodoba się mało wymagającym czytelnikom, będących oazą spokoju, przepełnioną cierpliwością do tak głupich i irytujących postaci jak Emily. Nie czytało się tego źle, z pewnością w przeszłości miałam do czynienie z gorszym chłamem . Nie mniej jednak, obie części mają w sumie tysiąc stron. Na ich lekturę trzeba poświęcić odrobinę więcej czasu. W nagrodę można byłoby dostać chociaż odrobinę satysfakcji i zadowolenia z jej przeczytania. Ja tego niestety nie dostałam.





Moja ocena: 5/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.






Czytaliście tą serię? Co o niej sądzicie? :)






Girl from Stars 

2 komentarze:

  1. Nie planuje zabierać się Z tą serię w planach mam dużo lepiej zapowiadające się cykle, które przede wszystkim bardziej mnie ciekawią.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tą serię i ja się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń