środa, 19 lutego 2020

[284] Louisa May Alcott - "Dobre żony"


~Witajcie kochani!

Nie tak dawno opowiadałam Wam o cudnej powieści May Alcott pt. "Małe kobietki", a już dziś przychodzę do Was z recenzją kontynuacji tejże powieści, czyli "Dobre żony".
Zapraszam! :)









Autor: Louisa May Alcott
Tytuł: "Dobre żony"
Ilość stron: 448
Wydawnictwo: MG
Data premiery: 15 stycznia 2020











Gdy tylko w zapowiedziach wydawnictwa MG ukazała się informacja o wydaniu kontynuacji „Małych kobietek” Louisy May Alcott, czyli „Dobre żony”, wiedziałam, że po nią sięgnę. Pierwszy tom skradł moje serce i cierpliwe czekałam na kolejny tom, by poznać dalsze losy Meg, Jo, Beth i Amy…

Upłynęło kilka lat i dziewczęta powoli wkraczają w inny świat, dorośleją, zmieniają się, przeżywają smutki i rozczarowania, nawet tragedie, ale jednocześnie życie nie skąpi im także radosnych i szczęśliwych chwil. Cztery siostry - cztery różne drogi życiowe.
Zanim znów podejmiemy nasza opowieść i spokojnie udamy się na ślub Meg, powinniśmy najpierw poplotkować nieco o rodzinie Marchów. Na wypadek gdyby któryś ze starszych czytelników uważał, że w historii tej zbyt wiele mówi się o „miłości” (nie sądzę, by młodsi czytelnicy mieli podobne zastrzeżenia), mogę tylko powtórzyć słowa pani March: – Czegóż innego można się spodziewać, kiedy w domu są cztery wesołe dziewczęta, a nie opodal pełen werwy, młody sąsiad?

I po raz kolejny dałam się porwać temu niezwykłemu klimatowi, jaki wyczuwalny jest w powieściach tej autorki. Główne bohaterki wkroczyły już w dorosłość, a więc siłą rzeczy, „Dobre żony” są bardziej dojrzałe od „Małych kobietek”. Druga część również ma mocno moralizatorski wydźwięk, choć w dobrym tego słowa znaczeniu. Niektóre wartości wyznawane przez bohaterów może i są przestarzałe, ale jest mnóstwo takich, które są aktualne do dziś dnia. 

Autorka po raz kolejny podkreśla w swej powieści, jak różne są od siebie siostry. Jedna krew, ale całkowicie odmienne charaktery. To jednak stanowi ogromny atut historii, gdyż każdy czytelnik może odnaleźć pierwiastek samego siebie w którejś z sióstr. Moje serducho od pierwszego tomu skradła Jo i tak też pozostało.

Jedyny zgrzyt jaki miałam z tą książką to dziwnie poprowadzone wątki romantyczne. Przyznaję szczerze, że takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałam. Według mnie, autorka strasznie namieszała i chyba sama nie wiedziała jak wybrnąć, bo te relacje między poszczególnymi siostrami, a wybrankami ich serc, w moim odczuciu wypadły mało wiarygodnie.

Wydawnictwo MG po raz kolejny wykonało kawał dobrej roboty przy wydaniu tej książki. Piękna, chropowata okładka, twarda oprawa, a w środku mnóstwo ilustracji, które jeszcze bardziej umilają czytanie.

Kontynuacja „Małych kobietek” okazała się być równie udana. Jej lektura sprawiła mi ogromną przyjemność i pewnie w przyszłości jeszcze nie raz do niej powrócę. Polecam!





Moja ocena: 8/10






Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG.




Czytaliście? Co sądzicie? :)





Girl from Stars




1 komentarz:

  1. Najpierw planuje przeczytać pierwszą część. Miło czytać opinie kolejnej zadowolonej czytelniczki.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń